Wizyta u ginekologa - MAŁY PRZEŁOM
Cześć Kochani!
Zgodnie z obietnicą pojawia się kolejna relacja z wizyty u specjalisty. Tym razem miałam możliwość skonsultować swój problem (TUTAJ) z ginekologiem-położnikiem. Wizyta odbyła się na początku tygodnia. Mogę powiedzieć, że w sprawie nastąpił "mały przełom". Dlaczego? Czytajcie uważnie!
W zasadzie miałam okazję skonsultować się z dwoma ginekologami jednego dnia. Niestety po wizycie u pierwszego, do którego chodzę odkąd pamiętam, wydębiłam w przychodni wizytę u drugiego. Stało się tak, ponieważ pierwszy ginekolog z wynikami odesłał mnie do endokrynologa (bo przecież teraz to on mnie prowadzi skoro choruję), od siebie dodał tylko, że nie ma powodów do niepokoju, wszystko jest w porządku, nawet moja niska ferrytyna (przecież w normie)! Zostałam zbadana i dostałam "kwitek na dropsy" na kolejne pół roku. Tyle z pierwszej wizyty.
Jako, że zaczęło irytować mnie takie podejście lekarzy, wcisnęłam się do drugiego ginekologa w tej samej przychodni. Podczas TEJ wizyty byłam po prostu zaszokowana tym, że doktor chce w ogóle porozmawiać o tym problemie dokładniej, niż jego poprzednicy. WOW! Nie jestem pewna, czy aby na pewno wszystko spamiętałam. ;)
Najlepiej będzie, jak zacznę od początku... Weszłam, usiadłam i przedstawiłam lekarzowi problem. Na biurko położyłam wszystkie aktualne wyniki badan krwi i opisałam wszystko ze szczegółami. Co mnie niepokoi, gdzie moim zdaniem może leżeć problem, od kiedy trwa, a także to, jak potraktowali mnie poprzednicy. Jako, że doktor należy do osób komunikatywnych, szczerych i z poczuciem humoru, doskonale mi się z nim rozmawiało, a przede wszystkim byłam w stanie zrozumieć go w 100%! Z żadnej wizyty lekarskiej nie wyniosłam tak wiele informacji. Teraz najlepiej będzie, jeżeli wypiszę to w punktach, ponieważ troszkę tego było. :)
ANALIZA WYNIKÓW BADAŃ KRWI
Jak już udało mi się wspomnieć w poprzednim poście (TUTAJ), to podwyższonych należały jedynie prolaktyna i androstendion. Według ginekologa o prolaktynę nie ma się co martwić, ponieważ niewielka nadwyżka spowodowana jest godziną badania, dniem cyklu a także byciem na czczo. Problemy z prolaktyną od razu wyeliminował.
Androstension - tutaj już trochę pogłówkowaliśmy. Opisując lekarzowi swoje dotychczasowe życie, stwierdził że ta niewielka nadwyżka będzie spowodowana stresem, ale też nie ma powodów do niepokoju, jeżeli chodzi o wynik ponad normę.
Ferrytyna - fakt, niska. Doktor jednak nie do końca wiedział jak ugryźć temat, ponieważ żelazo mam ponad normę. Zapytałam w jaki sposób ją podnieść, żelazem? Tutaj poradził udać się do lekarza rodzinnego, w celu przeprowadzenia eksperymentu, jaki wynik będzie przed i po kilku dniach brania żelaza. Krótko mówiąc, muszę znaleźć przyczynę niedoboru/ niskiej ferrytyny. Być może jest to zwykła niedokrwistość, być może coś innego. Objawy anemii wciąż mi towarzyszą. Odradził stosowanie żelaza na własną rękę, ponieważ nietrudno jest się nim zatruć.
Morfologia - tutaj ginekolog przyczepił się nieco do niskich limfocytów. Przez ostatni rok nie chorowałam, a także nie przyjmowałam antybiotyków, co trochę go zaniepokoiło. Długo nie myśląc poradził zrobić badania prób wątrobowych, aby wyeliminować ewentualną białaczkę, która mogła mi się teraz ujawnić. Przyznałam się też, że "udało" mi się oddać krew 3 razy w zeszłym roku. W tym wypadku również badanie prób wątrobowych mogłoby wskazać potencjalną żółtaczkę, której mogłam nabawić się w krwiodawstwie. Użył specjalnej nazwy na tę żółtaczkę, ale bez bicia przyznaję się, że jej nie pamiętam.
SPECYFIKI DERMATOLOGICZNE
"Poskarżyłam się" lekarzowi o wizycie u dermatologa i jego podejściu do sprawy (TUTAJ) oraz o tym, że dostałam receptę na wcierkę Aplicort E. Ginekolog z miejsca odradził mi jej kupno, z racji tego iż jest ona na sterydach i po jej odstawieniu mogę mieć jeszcze gorszy problem. Dopóki nie przeprowadzę dodatkowych badań i nie zbadam przyczyny niskiej ferrytyny, mam się w to nie pakować. NIE MA SPRAWY! :)
DIETA
Właściwie od razu doktor zapytał o moją dietę. Fakt, nigdy nie miałam jakiejś rygorystycznej, ale też nie jadłam nie wiadomo jak źle. Poradził odstawić wszelakie przetworzone, sztuczne produkty. Krótko mówiąc, mam starać się jeść zdrowo i naturalnie. Ale wiadomo jaka żywność wita nas w sklepach... Ciężko o pełnowartościowe owoce, czy niepompowanego kurczaka.
Doktor zadał mi pytanie "Czy je Pani surowe ryby?" - "Nie, jedynie wędzone (łosoś, jakaś makrela itp.), a dlaczego?"
Otóż przez jedzenie surowych, czy też wędzonych ryb, jesteśmy narażeni na zatrucie metalami ciężkimi. Jak wiadomo ryby takowe zbierają. Na zadanie domowe dostałam poczytanie o tym i sprawdzenie objawów powiązanych z tym zjawiskiem. Jeżeli mam być szczera to sama nie wiem jak na to patrzeć. Niektóre objawy się zgadzają, inne w ogóle. Ale nie popadam w paranoję! Nic nie wmawiam sobie na siłę. :)
STRES
Przez ostatni rok stres towarzyszył mi niemal codziennie. Nie dziwię się więc, że mogło to mieć wpływ na wypadające włosy. Co na to ginekolog? Poparł moje zdanie. Stres mógł się do tego przyczynić (stąd podwyższony androstendion). Ponadto wytłumaczył mi w jasny sposób działanie tego zjawiska. Przy stresie skóra głowy się spina, przez co włosy się osłabiają i lecą w większej ilości. Dostałam zalecenie regularnego masażu i zrelaksowanie skóry głowy. :)
Oczywiście według ginekologa nie jest to główna przyczyna mojego problemu, lecz negatywny dodatek.
SUPLEMENTACJA WITAMIN
Z początku dostałam zalecenie zbadania poziom witamin w organizmie. Takowe mam w planach już niebawem. Mimo tego, ginekolog zalecił wprowadzenie suplementacji witaminy B6, B12 oraz D3, to również może być odpowiedzialne za mój problem. Tak czy inaczej pogonił mnie na badania w jak najszybszym terminie.
LECZENIE FARMAKOLOGICZNE
Jako pierwsze na tapetę wezmę silne hormony, które przyjmowałam zaraz po operacji. Mówię tutaj o tabletkach Visanne, może ktoś z Was kojarzy nazwę. Wymieniony lek przyjmowałam około 1,5 roku. Na tę wiadomość ginekolog zrobił wielkie oczy. Co powiedział? "Kto i po grzyba Ci to dał na tak długo". Otóż poprzedni ginekolog. Według obecnego jest to środek "wywołujący sztuczną menopazuę". Brak krwawień przez cały okres stosowania. Sam lekarz nie pamiętał jakie są skutki uboczne po ich odstawieniu, czy też podczas przyjmowania, ale bardzo możliwe, że wypadanie włosów wchodzi w grę. Tak czy inaczej było to już 2 lata temu, jak je odstawiłam. Możliwe, żeby zaczęły postępować dopiero teraz? W życiu wszystko jest możliwe...
Bonadea - antykoncepcja hormonalna, którą przyjmuję do dnia dzisiejszego. Również zalecona przez poprzedniego ginekologa i również w celu zwalczania mojej przypadłości (endometrioza/adenomioza), której jak się okazuje prawdopodobnie nie mam. Tak czy inaczej przy tych tabletkach czuję się świetnie. Nie zauważyłam żadnych skutków ubocznych, w tym wypadania włosów również nie było. Rzekomo te leki są już delikatnie androgenno bójcze. Powinny obniżać poziom testosteronu.
Z racji tego, iż powyższy lek Bonadea ma delikatne działanie jeżeli chodzi o zabijanie testosteronu, ginekolog zaproponował zmianę na Syndi35. Lek o takim samym, lecz silniejszym działaniu. Nie wcisnął mi ich na siłę "Masz zmienić i już.". Nie. Powiedział, że mogę spróbować z mocniejszą dawką, ale nie muszę jeżeli przy mniejszej dobrze się czuję. Receptę mam w teczce, ale chyba się nie skuszę.
Dlaczego? Nie ma sensu zwiększać dawki skoro teraz mam wyniki w normie i nic mi nie dolega. O tym przeczytacie w poście z kolejnej wizyty u trychologa. :)
Na koniec doktor zadał mi jeszcze jedno pytanie "Czy kiedykolwiek się Pani odrobaczała?". W zasadzie to nie... Dostałam kwitek na specyfik do tego służący i mam działać! Może oczyszczenie organizmu też jakoś na to wypłynie. :)
Tak czy inaczej, dalej szukam rozwiązania problemu niskiej ferrytyny!
Chyba mam już wszystko. :) W końcu udało mi się w jakiś sposób porozumieć z lekarzem i cokolwiek wynieść z jego gabinetu. Zawsze tylko odsysłanie od specjalisty do specjalisty. Z wizyty jestem bardzo zadowolona, ponieważ zostałam nakierowana na jakiś trop. Wiem już którędy iść! :)
Aktualnie jestem też po wizycie u Pani trycholog. Dziergam posta i już niebawem udostępnię go Wam! Zdradzę tylko, że z tej wizyty wyniosłam jeszcze więcej! Ciekawi? :)
Dziękuję za czas poświęcony na przeczytanie posta, życzę spokojnego i udanego weekendu!
Buziaki! :)
Chcesz być na bieżąco? Zapraszam!