Poznajcie mnie bliżej, czyli 50 faktów o mnie!


Cześć Kochani!

Przeglądając różne blogi często spotykałam się z postem zatytułowanym "x faktów o mnie". Postanowiłam więc stworzyć jeden z takich wpisów, abyście mogli poznać mnie nieco bliżej. Gotowi? Zapraszam na 50 faktów o mnie! :)


1. Jestem jedynaczką.
2. Mam 157 cm wzrostu. Czasami jest to bardzo męczące. :D
3. Nie przepadam za językiem niemieckim. Drażni mnie w ucho.
4. Moja grupa krwi to 0Rh-.
5. Mieszkam u podnóży Śnieżki, mimo to byłam tam tylko dwa razy.
6. Uwielbiam żelki! <3
7. Podobnie jak większość kobiet - kocham zwierzęta.
8. Panicznie boję się pająków, nawet tych najmniejszych.
9. Prawo jazdy zdałam dwa dni przed swoimi 18. urodzinami.
10. W związku z powyższym, kocham jeździć samochodem! Moją perełką jest Honda Civic VI generacji.
11. Moim ulubionym sportem są wszelakie sztuki walki.
12. Przez 4 lata trenowałam karate i jeździłam na zawody. Zrezygnowałam ze względu na kontuzję i problemy zdrowotne.
13. W 2011r. we włoskim Turynie zostałam Mistrzynią Świata w swojej kategorii wiekowej i wagowej.
14. Uwielbiam podróże, małe i duże! 
15. Jestem zakochana w Warszawie, ubóstwiam tam wracać.
16. Moim ulubionym gatunkiem muzycznym jest rock i metal, ale nie ograniczam się. Słucham każdego rodzaju muzyki.
17. Jako mała dziewczynka nie bawiłam się lalkami, a samochodami i pistoletami.
18. Od najmłodszych lat wolałam towarzystwo mężczyzn. Kobiety irytowały mnie swoim zachowaniem.
19. Ukończyłam technikum hotelarskie. Posiadam dwie kwalifikacje zawodowe.
20. Szkołę średnią wybrałam z przymusu - była najbliżej.
21. Nie lubię się uczyć ani do niczego zmuszać, dlatego nie poszłam na studia. Kto wie, może kiedyś zmienię zdanie!
22. Urodziny obchodzę w grudniu. Zawsze mnie to irytowało, ponieważ w zimie ciężko zorganizować urodzinową imprezę...
23. Bardzo łatwo mnie przestraszyć.
24. Uwielbiam spać! :D Nie ważne gdzie i kiedy się położę - zawsze zasnę. Nie mam z tym większego problemu.
25. Jestem uzależniona od Netflixa. Moje ulubione seriale to: "Orange is the new black", "How to get away with murder", "Making a murderer", "Black Mirror", "Taśmy winy".
26. Leniuchowanie to moje drugie imię. Nie ma nic lepszego niż leniwa sobota w łóżku. :)
27. Gdy mam dobry dzień, lubię zmywać naczynia.
28. Zawsze lubiłam pisać. W szkole - wypracowania, teraz - posty na blogu. ;)
29. Lubię rysować i nawet dobrze mi to wychodzi. Muszę tylko wcześniej mieć zaplanowane, co chcę przenieść na kartkę.
30. Jako dziecko drastycznie obgryzałam paznokcie i skórki. Z czasem mi przeszło.
31. Bardzo lubię fotografię!
32. Nie nawidzę kłamstwa.
33. Jestem typem domownika.
34. Nie jestem konfliktowa i nie lubię kłótni.
35. Gdy sytuacja mnie do tego zmusi potrafię być wredna i uszczypliwa. ;)
36. Uwielbiam służby mundurowe!
37. Marzę o podróży do Miami i Las Vegas.
38. Do 14 roku życia nie nawidziłam swoich loczków. :D
39. Lubię czytać książki, ale jedynie kryminały. Romansidła nie mają u mnie szans. :D
40. Podobnie jest z filmami. Kryminały i horrory to moje ulubione gatunki.
41. Często zdarza mi się odkładać coś na później.
42. Na palcu wskazującym prawej ręki mam naczyniaka. Nowo poznani ludzie zawsze pytają: "co Ci się stało?".
43. Nigdy nie chodziłam w szpilkach, w koturnach już tak.
44. Potrafię ruszać uszami i wyginać palce na różne sposoby. :D
45. Nigdy nie lubiłam matematyki!
46. Jestem wzrokowcem.
47. Kocham jeść! Dzięki jedzeniu człowiek jest szczęśliwy. :D
48. Jestem strasznym zmarzluchem, ale rzadko choruję.
49. Odkąd dbam o włosy, marzę o lokach do pasa!
50. Jestem typem wojownika - zawszę walczę o swoje. 



Jak Wam się podoba wpis o takiej tematyce? :) Będę chciała stworzyć serię "Q&A - questions and answers", oczywiście o ile chcecie mnie bardziej poznać! Co myślicie? Pytania możecie mi zadawać gdziekolwiek, fanpage FB, IG, komentarze pod postami, w wiadomości e-mail - gdzie Wam wygodnie!

Mam nadzieję, że nieco przybliżyłam Wam swoją osobę. :) Znaleźliście jakieś podobieństwo u siebie? Piszcie! :*

Buziaki! <3

Bądź na bieżąco z postami:

https://www.bloglovin.com/blogs/curlyclaudie-swiadoma-pielegnacja-kreconych-19171391
http://www.facebook.com/curlyclaudie
http://www.instagram.com/curlyclaudie
 

WAX ANGIELSKI PILOMAX - szampon PURE WAX & maska HENNA WAX NATURCLASSIC


Cześć Kochani!

Po ostatnim poście, gdzie po raz kolejny pożaliłam się na służbę zdrowia, przyszła pora na coś przyjemniejszego. :)

Dziś kolejna recenzja! Z reguły jestem nastawiona na recenzowanie jednego produktu w konkretnym poście. Dzisiaj będzie nieco inaczej, ponieważ opisywane kosmetyki dostałam do stosowania jako zestaw.

Poniższe kosmetyki miałam okazję przetestować dzięki współpracy z firmą Wax Angielski PILOMAX. Po wcześniejszych ustaleniach, otrzymałam:

♦  szampon głęboko oczyszczający, PURE WAX do każdego rodzaju włosów;
♦  maska Henna WAX NaturClassic, maska regenerująca do włosów ciemnych i skóry głowy, zmniejsza wypadanie włosów;


Paczka przyjechała starannie zapakowana i bardzo dobrze zabezpieczona.



SZAMPON

Skład:

Aqua, Sodium Laureth Sulfate (SLES), Cocamide DEA (słabszy od SLS, ale równie silny i skuteczny w oczyszczaniu), Sodium Chloride (substancja konsystencjotwórcza), Piroctone Olamine (konserwant, substancja antybakteryjna), Aloe Barbadensis Gel, Panthenol, Ammonium Lauryl Sulfate (ALES), Cocamidopropyl Betaine (łagodna substancja myjąca), PEG-8 Cocoate Styrene/Acrylates Copolymer (emulgator, zwiększa lepkość kosmetyku), Glycol Cetearate (emulgator), Parfum, Coco-Glucoside (emulgator), Citric Acid, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiszolinone;

W szamponie znajdziemy 4 substancje myjące, trzy z nich należą do tych silnych, jedna do łagodnych. Dwa humektanty, kompozycję zapachową i trochę ulepszaczy.



Szampon zamknięty jest w bardzo solidnej i dobrze zamykającej się butelce o pojemności 200 ml. Nie ma opcji, aby szampon samoczynnie wylał się z opakowania. Konsystencja lejąca się, ale przyjemnie kremowa. Kolor mleczny. Zapach delikatny, jak dla mnie arbuzowy! Bardzo przypomina mi zapach żelków tropikalnych od Haribo. :D




PURE WAX bardzo dobrze oczyszcza włosy oraz skórę głowy. Nie mogę narzekać na niedomycie, czyli swoje zadanie spełnia doskonale! Po umyciu, skalp jest delikatny i miękki w dotyku. Podejrzewam, że to zasługa zawartego w szamponie żelu aloesowego.

Szamponu używałam jedynie podczas myć oczyszczających, ze względu na silne detergenty. Nie zauważyłam przesuszenia, ani poplątania włosów. Przy pierwszym myciu włosy były delikatnie skrzypiące do momentu, gdy nie spłukałam szamponu. Podczas kolejnych myć nie spotkałam się już z podobnym efektem.

Koszt: 21 PLN/200 ml (sklep internetowy WAX PILOMAX), szampon z pewnością kupicie również w aptekach.


MASKA
 
Skład: 

Aqua, Stearyl Alcohol (emulgator, tworzy warstwę filmotwórzą), Cetyl Alcohol, Glyceryl Stearate SE (jak 2), Lawsonia Inermis Extract (henna, wzmacnia cebulki i kondycjonuje sklap), Propylene Glycol, Camellia Sinensis Leaf Extract (wyciąg z zielonej herbaty), Behenamidopropyl Dimethylamine (emulgator, antystatyk), Cetrimonium Chloride (antystatyk), Phenoxyethanol (konserwant), Ethylhexylglycerin (konserwant), DMDM Hydantoin (konserwant), Parfum, Lactic Acid (regularot pH), Limonene, Disodium EDTA (sekwestrant), Hexyl Cinnamal, Linalool, Citronellol, CI 16255 (czerwień koszelinowa - barwnik);

W składzie znajduje się sporo natłuszczaczy, tworzących na włosach warstwę filmotwórczą. Henna - wzmacniająca cebulki włosów, dwa humektanty, dwa antystatyki, kompozycję zapachową, kilka ulepszaczy i barwnik.



Maska zamknięta jest w twardym słoiczku. Z zamknięciem bywa różnie. W moim przypadku, wieczko troszkę słabo się trzyma, co grozi rozbryzganiem się maski podczas upadku. Na szczęście nic podobnego mnie nie spotkało. ;) Pojemność 240 ml.

Konsystencja zbita, widać to po śladzie palców. Podczas aplikacji maska nie spływa z włosów, wręcz przeciwnie - świetnie się w nie wtapia. Kolor delikatnie różowy, baaardzo mi się spodobał! :) Zapach mleczno-owocowy, nie narzucający się.




Jednym z zadań maski jest zahamowanie wypadania włosów. W moim przypadku wypadania nie zahamowała ze względu na bałagan w wynikach krwi, ale u innych kto wie? :)
Muszę przyznać, że po masce NaturClassic włosy są mega miękkie, lśniące i odżywione. Używałam jej solo oraz z dodatkiem żelu aloesowego i olejków. Za każdym razem efekt super! Baaardzo ją polubiłam.

Koszt: 22 PLN / 240 ml (sklep internetowy WAX PILOMAX), maska również do nabycia w aptekach.


DZIAŁANIE

Co do działania powyższych produktów, nie mam zastrzeżeń. Zachowały się bardzo dobrze i chętnie będę do nich wracała! Szampon podobnie jak maska starczy mi jeszcze na dość długo, także oba produkty są bardzo wydajne, co mnie cieszy. Pod kątem działania mogę Wam polecić powyższe produkty. Poniżej efekt na moich włosach.




OPIS PRODUCENTA

Jest jedna maleńka rzecz, która mnie nieco zaintrygowała. Mianowicie etykieta, na której widnieje napis "BRAK SLS, MIT, PARABENÓW I SILIKONÓW".

W momencie, gdy zerkniemy na skład szamponu, na drugim miejscu znajdziemy SODIUM LAURETH SULFATE, co uznajemy za SLES, pochodną SLS, łagodniejszą ale wciąż silną substancję myjącą. SLS brak, ale pochodne są. Osobiście wielka tragedia mi się nie stała z tego powodu. Wiele firm stosuje podobny chwyt. Wiem jednak, że są osoby, które mocno irytują podobne sytuacje.

Podobnie jest w kwestią PARABENÓW. Przyznam, że musiałam troszkę się doedukować w tej kwestii. Teraz jestem mądrzejsza i mogę się wypowiedzieć.

Na etykiecie możemy przeczytać, że powyższe produkty nie zawierają parabenów.
Otóż: produkty nie zawierają substancji kończących się na -paraben, czyli parabenów w nich brak. Łatwo jednak możemy dać się oszukać, ponieważ te są często zastępowane innymi konserwantami (niekoniecznie bezpiecznymi), które niestety znajdziemy już np. w masce Henna WAX, tutaj: DMDM Hydantoin, szampon PURE WAX, tutaj: Methylisothiazolinone. Ale gdzie teraz tego nie znajdziemy?

Nie oszukujmy się, obecny asortyment kosmetyczny wręcz zmusza nas do stosowania produktów o kiepskich składach. Nie mamy zbytnio w czym wybierać. ;) Ciężko znaleźć coś w 100% BIO i cacy. Dlatego nie popadajmy w paranoję. Włosy są dla nas, a nie my dla włosów - PAMIĘTAJCIE!

Osobiście nie mam problemu z konserwantami w kosmetykach. Nie uczulają mnie, nigdy nie zauważyłam skutków ubocznych, więc nie szaleję. Fakt, staram się ich unikać, ale jak się trafią - trudno, trzeba przeboleć. Uznałam jednak, że będzie miło powiedzieć Wam o tym malutkim szczególiku pomiędzy etykietami i składami.

Jestem zadowolona z produktów marki WAX PILOMAX ANGIELSKI. Spełniły moje oczekiwania, a to jest najważniejsze! Cena również jest, moim zdaniem, w granicach normy, choć sama zawsze stawiam na produkty nie kosztujące miliona monet. :)
Maskę z czystym sumieniem mogę polecić każdemu z Was! Co do szamponu, u niektórych może wywołać podrażnienia, ze względu na silne detergenty. Dlatego wybór szamponu pozostawiam Wam! :)



Uznałam, że stworzę post o parabenach i konserwantach, co Wy na to? Mieliście okazję poznać już markę Wax Pilomax? Dajcie znać w komentarzach!

Buziaki!

Bądź na bieżąco z postami:

https://www.bloglovin.com/blogs/curlyclaudie-swiadoma-pielegnacja-kreconych-19171391
http://www.facebook.com/curlyclaudie
http://www.instagram.com/curlyclaudie





Konsultacja hematologiczna - co dalej w sprawie wypadających włosów?


Cześć Kochani!

W ostatnim poście - włosowa aktualizacja grudnia, pisałam że wybieram się na konsultację do hematologa. Wizyta odbyła się we wtorek tj. 16.01.2018r. Muszę przyznać, że jestem totalnie załamana i zdruzgotana tym, co dzieje się w służbie zdrowia. Jeżeli jesteście ciekawi jak przebiegła wizyta, przeczytajcie post do samego końca!



Na wizytę czekałam dobre 1,5 miesiąca. Wydawałoby się, że to nie długo, jednak biorąc pod uwagę ilość włosów jaka mi wypada oraz mój stan psychiczny, ten czas dłużył się niemiłosiernie. W końcu się doczekałam. Poszłam podekscytowana, uradowana, z nadzieją że specjalista hematolog w końcu mi pomoże! Gdy opisywałam swój problem na grupach wsparcia, większość zalecała konsultację właśnie z hematologiem - podobno się znają. Być może i się znają, ale nade mną wisi chyba jakaś klątwa, która nie pozwala na znalezienie DOBREGO specjalisty.

No nic...

Weszłam do gabinetu 2x3 metry, siadłam tyłkiem na krześle i zaczęłam swoją opowieść, po czym wręczyłam Pani doktor plik wyników badań. Od razu zaznaczyłam, że mam NISKĄ FERRYTYNĘ i zbyt WYSOKIE ŻELAZO, co może być skutkiem niewyleczonej anemii sprzed dwóch lat, co zasugerowała mi Pani trycholog podczas konsultacji (TUTAJ). Odniosłam dziwne wrażenie, że Pani siedząca przede mną puściła mimo uszu to, co mówię i gapiła w kartki z cyferkami, a koniec koców nie przejrzała wszystkich wyników, tylko zaledwie dwie strony... a jest ich tam chyba ze dwadzieścia.

To ja znowu o ferrytynie, lekarzach którzy mnie spławili i powiedzieli, że nie ma powodów do niepokoju, bo ta jest w normie, patrzę na kobietę i słyszę... "Ferrytyna jest niska, fakt, ale mieści się w granicach normy, więc wszystko jest w porządku. Żelaza nie mogę Pani przepisać, bo ma Pani je ponad normę, więc to wszystko wyklucza". To ja znowu do boju... Opowiadam o konsultacji z trychologiem, gdzie stwierdzono brak ukrwienia skóry głowy, opowiadam o objawach anemicznych, które dalej mi towarzyszą... "Martwi mnie zawyżona prolaktyna." - 35,98 w normach 5,8 - 26,53, wynik skonsultowany z dwoma ginekologami, żaden nie ma zastrzeżeń biorąc pod uwagę moje stresujące życie oraz stres związany z tym cholernym wypadaniem. Tłumaczę, jak to wygląda... a babeczka znów sprawiła wrażenie jakby myślała o tym, co zrobi dzisiaj na kolację.

No, ale nic... kazała mi się rozebrać do pasa, zdjąć biustonosz i przeszła do badania. Tu mnie poklepała, tam postukała, gdzie indziej powbijała palce, osłuchała i kazała się ubrać. Nic niepokojącego chyba nie zauważyła, bo nie powiedziała ani słowa, tylko odeszła do biurka z dziwnym podśmiechiwaniem się pod nosem.

Wzięła kartkę, na której napisała jakie badania mam powtórzyć w marcu. Hormony tarczycy, żelazo, transferynę i prolaktynę... To się jej pytam "Czy z tego co aktualnie ma przed sobą, ze wszystkich badań, których są tam dziesiątki, można coś wywnioskować? Jakaś przyczyna? Dlaczego mam za dużo miedzi i jak ją zbić? No i co z tą ferrytyną?", na co Pani "Tak jak mówię, proszę powtórzyć badania XYZ i przyjść do mnie w marcu". No dobrze, ale czy coś jest mi Pani w stanie już powiedzieć? Cokolwiek zasugerować? O co chodzi nawet z tą prolaktyną i ferrytyną? Kolejny uśmieszek i "zapraszam w marcu z tym, co Pani napisałam.". Wryło mnie... Nawet najmniejszej sugestii z jej strony. Żadnego podejrzenia, nakierowania na odpowiedni tok myślenia.

W tym momencie trzymałam już w rękach portfel, aby zapłacić za te kilka nieszczęsnych minut całe 120 PLN. Hematolog wybiła mi paragon, wręczyła, a ja jeszcze na nią patrzę i drążę temat, gadam i pytam... w końcu nie po to jej płacę, żeby wyjść praktycznie bez żadnej wiedzy, nie? Nie po to czekałam tyle czasu, aby wejść na 7 minut, zapłacić i wyjść.

Moje zachowanie chyba nie do końca spodobało się Pani doktor, bo zaczęła nerwowo siedzieć na krześle, jakby zaraz miała mnie udusić, że truję jej tyłek, a przecież kolejni pacjenci, kolejne pieniążki czekają na korytarzu. Na koniec rzuciła, "proszę jeść tran i wcierać czarną rzepę w skórę głowy.". No, ale co z bałaganem w wynikach? Przecież trzeba to jakoś unormować... Na razie nie jest w stanie nic mi powiedzieć, do póki nie przyjdę na kolejną wizytę z powtórzonymi badaniami i po raz kolejny nie zapłacę jej 120 PLN, a przecież mam dużo włosów i nie powinnam się tak tym przejmować.

Dociera do Was? Zapłaciłam swoje za kilka minut wizyty, czekałam miesiące, aby dowiedzieć się że mam wcierać czarną rzepę w skórę głowy? Przecież w internecie dowiem się o tym ZA DARMO! 

Jestem po prostu zdruzgotana i aż brak mi słów na to, co usłyszałam, co znów przeżyłam w kolejnym gabinecie lekarskim. Przed samym wejściem nasłuchałam się od pacjentów starszej daty, jaka to ta Pani jest cudowna, jaka boska, jak ratuje życie i zdrowie... szczerze? Odniosłam zupełnie inne wrażenie.

Z racji, że jestem już załamana i totalnie bezsilna, spędziłam przez ostatnie dni dobrych kilka godzin na czytaniu o podobnych problemach u innych ludzi. Wszystko dokładnie przeanalizowałam i wyciągnęłam wnioski... Wczoraj udałam się po receptę na preparat żelaza, mam zamiar zaopatrzyć się jeszcze w selen, dobrą witaminę B12 i ewentualnie większą dawkę cynku. Teraz jak coś pójdzie nie tak, przynajmniej nie będę obwiniała Bogu Ducha winnych lekarzy! Zobaczymy... może sama sobie pomogę?

Nie mogę pojąć tylko jednej rzeczy... jak osoby, które decydują się ratować ludzkie zdrowie i życie potrafią być tak nieodpowiedzialni, niepoważni i bez serca. A może to ich nowe, specjalistyczne metody leczenia? Szczerze, nie mam zamiaru się już nad tym rozwodzić... chyba czas przerzucić się na medycynę niekonwencjonalną, holistyczną, zacząć odymiać się kadzidłami i będzie cacy. W końcu ludzie kiedyś tak dawali sobie radę, byli zdrowi, pełni energii, a wielu z nich jeszcze chodzi po ziemi po dziś dzień.

Chyba zawarłam wszystko co miało miejsce na poprzedniej wizycie, w razie gdy coś mi się przypomni, uzupełnię post. 

Na dziś koniec moich żali i wypocin, życzę Wam, abyście NIGDY nie znaleźli się w podobnej sytuacji. Masa nerwów, tysiące, tak tysiące wydanych złotówek, tysiące zgubionych włosów i ta totalna bezradność... nie ma nic gorszego. Dlatego wszystkim Wam życzę mnóstwo zdrowia! Trzymajcie się ciepło!

Teraz coś bardziej przyjemnego, specjalnie dla Was! Na moim profilu na instagramie trwa mini konkurs dla włosomaniaczek! Nie tylko kręconowłosych :) Serdecznie zapraszam Was do wzięcia udziału. Macie czas do 31.01.2018r. Szczegóły w poście poniżej.
Witajcie Kochani! Ostatnio na story pisałam o konkursie na 1000 followersów. Liczba się utrzymała, więc i konkurs jest! 😊 Jedna, mini włosowa paczka już do zgarnięcia, a w niej: ☞ dwie maski: Organic Shop Awokado i Miód oraz O'Herbal z ekstraktem z arniki do włosów cienkich; ☞ peeling do skóry głowy z węglem i pestkami moreli, Marion; ☞ zestaw trzech gumek sprężynek w kolorze beżowym, Rossmann; ☞ silikonowy olejek/serum Kallos Cosmetics (idealny na końcówki); ☞ próbki widoczne na zdjęciu; Aby wziąć udział w konkursie, musisz być osobą pełnoletnią i mieć konto publiczne. Zasady konkursu: 1. ✔ Obserwować profil @curlyclaudie z konta publicznego. 2. ✔ Polubić zdjęcie konkursowe, w komentarzu zaprosić dwie osoby. 3. ✔ Udostępnić zdjęcie konkursowe (repost) na swoim profilu, przy czym oznaczyć na zdjęciu @curlyclaudie oraz w komentarzu #curlyclaudiekonkurs . UWAGA ❗❗❗❗ Dodatkowa szansa na wygraną (dodatkowy los ✔) - polubić fanpage Curly Claudie na facebooku. Nie biorę pod uwagi kont założonych jedynie pod konkursy. ❌ Konkurs trwa do 31.01.2018r. do godziny 23:59. Zwycięzcę ogłoszę nie później niż 7 dni od zakończenia konkursu. 🏅 Pokrywam koszty wysyłki na terenie Polski. W razie wysyłki za granicę, koszty leżą po stronie zwycięzcy. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam powodzenia! 💕 #curlyhair#curlygirl#curlynatural#curlyhead#curlyclaudie#naturalcurls#curls#curly#haircare#natural#polishblogger#polishgirl#poland#newpost#nowypost#wlosomaniaczka#kreconewlosy#kręconewłosy#rozdanie#konkurs#curlyclaudiekonkurs#hair#giveaway#elfapharm#kallos#rossmann#organicshop#marion
Post udostępniony przez Curly Claudie (@curlyclaudie)

Buziaki :*

PS. Dajcie znać w komentarzach, czy dobrze czyta Wam się post z aktualną czcionką. :)


Bądź na bieżąco z postami:

https://www.bloglovin.com/blogs/curlyclaudie-swiadoma-pielegnacja-kreconych-19171391
http://www.facebook.com/curlyclaudie
http://www.instagram.com/curlyclaudie

Aktualizacja włosowa - GRUDZIEŃ


Cześć Kochani!

Wiem, że zawiodłam w poprzednim miesiącu, jeżeli chodzi o włosową aktualizację, ale miałam mega wielkiego, włosowego doła! Obiecałam, że następna aktualizacja pojawi się na pewno, a słowa zawsze dotrzymuję. Grudniowa włosowa aktualizacja jest gotowa!
Grudzień minął zaskakująco szybko, nawet nie wiem kiedy przeleciały mi wszystkie włosingi. Co umyłam głowę to nadchodził kolejny dzień mycia. Oby styczeń nieco zwolnił tempa. :)



Standardowo loki miały swoje humory, jednak w grudniu często współpracowały i prezentowały się bardzo dobrze. Objętość oczywiście bez zmian... na razie lepiej nie będzie. Chyba muszę się pogodzić z mysim ogonkiem. Lekarzom nie można ufać ani powierzać swojego zdrowia. Już bity rok szukam przyczyny wypadania i wciąż cisza...

Wprowadziłam minimalne zmiany co do mycia skóry głowy... Doszłam do wniosku, że łagodny szampon jest dla mnie za słaby. Kupiłam szampon z Babuszki Agafii, który zawiera jedną z mocniejszych myjących substancji. Nie zauważyłam niepokojących zmian, więc stosuję go do codziennego mycia. 


Kosmetyki, których używałam w grudniu:

Oleje: olej słonecznikowy, olej lniany, olej rzepakowy;

Odżywki do mycia na długości: Kallos Color, Petal Fresh Citrus & Aloes;

Szampony: Ziaja z figą, Babuszka Agafia na zmrożonej wodzie, Wax Pilomax Pure Wax;

Maski: Biovax Opuntia Oil & Mango, Kallos Multivitamin, Kallos Color, O`herbal do włosów kręconych i niezdyscyplinowanych, Dove Advanced Hair Series Quench Absolute, Wax Pilomax Henna Wax NaturClassic;

Stylizatory: Tigi Curlesque, Tigi Foxy Curls, Kemon High Density, African Pride, Nivea Flexible Curls & Care, Ziaja intensywna regeneracja wersja z miodem;

Olejki zabezpieczające: Isana Oil Care;

Peeling: Pharmaceris H-STIMUPEEL;

Kuracja / suplementy: brak;

Witaminy i inne: wit. B - kompleks, wit. D3, cynk, żelazo;

Produkty zaznaczone kolorem zostały użyte do ostatniego mycia - zdjęcia aktualizacyjne. 

Na zdjęciach widać, że włosy są lekko spuszone, ale dużo przeszły w dzień robienia zdjęć, więc im wybaczam! :D 





Jak to w Nowym Roku, mam kilka postanowień. Jednym z nich jest zapuszczenie włosów oraz zahamowanie wypadania. Przy kolejnym myciu zmierzę pasmo kontrolne i w co miesięcznej aktualizacji będę zdawała relację, czy cokolwiek urosło! :)

We wtorek wybieram się na konsultację z hematologiem, odnośnie bałaganu w wynikach badań. Ta wizyta to moja ostatnia deska ratunku w sprawie wypadających włosów... Trzymajcie kciuki! <3 

A jak Wasze loki podczas "zimy"? :)

Buziaki!

Bądź na bieżąco z postami:

https://www.bloglovin.com/blogs/curlyclaudie-swiadoma-pielegnacja-kreconych-19171391
http://www.facebook.com/curlyclaudie
http://www.instagram.com/curlyclaudie
 

TIGI CATWALK CURLESQUE, CURLS ROCK AMPLIFIER - definiujący KREM DO LOKÓW


Dzień dobry w Nowym Roku!

Kilka dni mnie tu nie było, ale musiałam nabrać sił i zregenerować się do działania! :) 

Przyszła odpowiednia pora na zrecenzowanie bardzo popularnego i w dużej części lubianego kremu do loków, Tigi Catwalk Curlesque. Stylizatory stanowią nieodłączny element pielęgnacji kręconych włosów. Bez nich, w kilka chwil powstałby mega puch i szopa na głowie. Krem, o którym dzisiaj mowa z pewnością jest Wam znany. Jeżeli nie z własnych doświadczeń, to z opinii innych kręconowłosych. Jakie są moje odczucia wobec niego? Dowiecie się już za chwilę!



Tigi Curlesque posiadam od tegorocznych wakacji. Kupiłam go po Waszych propozycjach i świetnych opiniach. Moje włosy bardzo lubią kremy stylizujące, więc pomyślałam, że Tigi będzie dla mnie idealny. Bardzo spodobała mi się również jego szata graficzna, ma pazur!

Tigi Catwalk Curlesque nabyłam za pośrednictwem strony www.iperfumy.pl. Koszt to ok. 30 PLN/150 ml. Z pewnością znajdziecie go w innych sklepach internetowych bądź w dobrych hurtowaniach fryzjerskich.

Krem zamknięty jest w bardzo solidnym opakowaniu, identycznym jak Isana Pure Locken (różnią się oczywiście kolorami). Opakowanie wyposażone jest w pompkę ułatwiającą dozowanie produktu.




Skład:

Water, Polyquaternium-37CyclopentasiloxaneVP/DMAPA Acrylates Copolymer, Polyquaternium-11, Propylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Fragrance (Parfum), Phenoxyethanol (konserwant), Cetearyl Alcohol, Polysorbate 60, C12-15 Alkyl Benzoate, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil (olej z nasion słonecznika), PPG-1 Tridaceth-6, Disodium EDTA, Alcohol Denat, PVP/Dimethylaminoethylmethacrylate Copolymer, Panthenol, Iodopropynyl Butylcarbamate (konserwant), Simmondsia /Chinensis Seed Oil (olej jojoba), Butylene Glycol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Extract (wyciąg ze słonecznika), Chitosan (silnie nawilżający wielocukier), Bacopa Monniera Extract (wyciąg z  brahmi), Glycerin, Sodium Hydroxide (regulator pH), Hydroxyethylcellulose (regulator konsystencji), Butylphenyl Methylpropional, Amyl Cinnamal (jaśmin), Citronellol, Hexyl Cinnamal, Hydroxycitronellal, Limonene, Linalool


Skład należy do tych dłuższych, co w nim znajdziemy? Dwa antystatyki, jeden silikon lotny, dwie substancje filmotwórcze, sporo emolientów (w tym oleje), dwa emulgatory, składniki aktywne w postaci ekstraktów/wyciągów, trzy humektanty oraz kilka kompozycji zapachowych. Jedynym kontrowersyjnym składnikiem tego stylizatora jest alkohol denat. Osobiście staram się go wykluczać z włosowej diety, jednak w tym kosmetyku dałam mu szansę. Niestety... w moim przypadku czuć jego działanie, co bardzo mnie zawiodło.
  
Konsystencja kremowa, zbita, nie lejąca się, ale delikatnie klejąca w kolorze białym. Wydaje mi się, że produkt na dłoniach zachowuje się podobnie do Renee Blanche Bheyse Curly Time, wydaje się być śliski? Tłusty? Coś w ten deseń. Na suchych włosach nie czuć, aby się kleiły lub były tłuste, za to duży plus!




Zapach Curlesque bardzo przypomina mi zapach szamponu dla dorosłych. Jak byłam dzieckiem właśnie tak pachniały dla mnie szampony mojej mamy, tak... poważnie! Zapach delikatny, odrobinę kwiatowy i słodki, ale wyjątkowy. Podoba mi się!

Krem dość dobrze rozprowadza się na włosach, dobrze się wchłania, dlatego należy uważać, bo można przesadzić z ilością.

Przejdźmy do mojej oceny...

Zanim w ogóle zrecenzuję jakiś produkt, używam go kilka bądź kilkanaście razy. Z tym było tak samo. Mogę śmiało powiedzieć, że zużyłam już 3/4 opakowania, na same "testy". Niestety, zawiodłam się. Po tylu pozytywnych opiniach myślałam, że Tigi naprawdę jest taki boski! W moich oczach wypada zwyczajnie, czasami nawet kiepsko. Bardzo często mam sklejone, postrączkowane loki, których nie idzie za chiny odgnieść. 
Curlesque używałam na różne sposoby: solo, w towarzystwie innego stylizatora lub odżywki b/s. Bezskutecznie. Loki nie były zdefiniowane tak, jakbym chciała. Ponadto po wysuszeniu stają się matowe i delikatnie szorstkie. Po kilku godzinach są nijakie. Często się puszą i mimo reanimacji nie są "do wyjścia". Źle się czuję, gdy użyję go do stylizacji. Mam ochotę założyć worek na głowę. Moja ocena - 3/5. Poniżej efekty. 
(PS. pierwszy raz na zdjęciach widać u mnie skórę głowy :( kiepsko)





Dla porównania poniżej zdjęcie loczków po innym stylizatorze, o którym już niebawem napiszę. :) Widać różnicę, prawda?





Pierwszy raz spotkałam się z takim efektem, po użyciu naprawdę polecanego i rzekomo dobrego, stylizatora. Krótko mówiąc - zawiodłam się.

Na swoje włosy zużywam ok. 3 pompek + niewielką ilość "dodatkowego stylizatora" (pasek 2-3 cm). Dzięki temu Tigi starcza mi na dłuuuugo, więc kolejny plus za wydajność. Kolejną butelkę na pewno KIEDYŚ sobie sprawię, dam mu jeszcze szansę. Być może moje loki muszą do niego dojrzeć. Nie jestem w stanie go Wam polecić, ponieważ u mnie totalnie się nie sprawdził. Jeżeli go testowaliście, dajcie znać jak się spisał!

Tym czasem kończę opakowanie, które posiadam i biorę się za testy nowych stylizatorów, które już nabyłam! A może Wy dacie mi jakieś propozycje kosmetyczne? :)

Buziaki Kochani! <3 



Bądź na bieżąco z postami! 
 
https://www.bloglovin.com/blogs/curlyclaudie-swiadoma-pielegnacja-kreconych-19171391

http://www.facebook.com/curlyclaudie

http://www.instagram.com/curlyclaudie