HAIRY TALE COSMETICS - CURLMELON & LEMON LEMUR - ŻELE DO STYLIZACJI KRĘCONYCH WŁOSÓW

 Hej! 

Witam wszystkich po mojej długiej nieobecności. Kto ze mną jest, ten wie czemu mnie nie było, za co przepraszam. Swoją nieobecność rekompensuję Wam dzisiejszą recenzją! Nie byle jaką, bo pod lupę wezmę dwa stylizatory POLSKIEJ MARKI, której właścicielką jest dobrze nam znana Agnieszka Niedziałek! 

O dzisiejszych produktach jest bardzo głośno, zapewne każdy z Was widział je choćby na zdjęciu. CURLMELON oraz LEMON LEMUR robią furorę wśród falowanych i kręconych głów! Miałam przyjemność przetestowania ich obu, a dziś podzielę się swoją opinią na ich temat. :) Na Waszą prośbę recenzuję oba stylizatory w jednym poście! 


HAIRY TALE CURLMELON

Skład:
Aqua, Panthenol, Cellulose Gum (utrwalacz), Xylitylglucoside, Anhydroxylitol, Xylitol, Glucose, Hydroxypropyltrimonium Honey, Xanthan Gum (utrwalacz), Inulin, Cellulose, Fructose, Pelvetia Canaliculata Extract, Trisodium Ethylenediamine Disuccinate (przeciwutleniacz), Sodium Levulinate (konserwant), Lactic Acid (regulator pH), Sodium Citrate (regulator pH), Potassium Sorbate (konserwant), Dehydroacetic Acid (konserwant), Benzyl Alcohol (konserwant), Sorbic Acid (konserwant), Parfum;

ZAPACH: słodki, arbuzowy. 
KOLOR: przeźroczysto - żółty.
KONSYSTENCJA: galaretka.
CENA: 59 PLN.
POJEMNOŚĆ: 250ml.
OPAKOWANIE: plastikowa tuba.
DOSTĘPNOŚĆ: www.napieknewlosy.pl
WYDAJNOŚĆ: bardzo wydajny.
ZGODNY Z CG: tak.

O składzie:

Naturalny, mocno humektnatowy

Efekty i działanie: 

Pierwszy raz z CURLEMLONEM powalił mnie z nóg, poważnie. Użyłam go solo, mycie było szybkie, bez trzymania maski pod czepkiem, stylizacja również szybka, a mimo tego efekty bomba! Włosie lśniące, zdefiniowane od samej nasady, wygładzone, pasma loków były zaskakująco równe! Do tego doszła lekkość i mega definicja! Pierwszy raz efekty tak mnie zaskoczyły przy użyciu nowego, wcześniej nieznanego stylizatora. 

Kolejne mycie wcale nie było gorsze! Ponownie umyłam włosy na szybkości, na szybkości je wystylizowałam, a efekty takie same jak poprzednim razem. Pozytywnie się zaskoczyłam, tym bardziej że CURLMELON jest żelem humektantowym, a o dziwo mnie nie spuszył. 

HAIRY TALE CURLMELON jest moim numer jeden wśród stylizatorów. On również trafi na moją listę odkryć 2020r.! 

Konsystencja żelu jest bardzo treściwa, wystarczy jego niewielka ilość, żeby cieszyć się GHD. W moim przypadku, na każdą warstwę włosów (a u mnie zawsze są 4) zużywam ilość wielkości groszka, dodatkowo jeden groszek, gdy ugniatam włosy. Za czym idzie, żel jest bardzo, bardzo wydajny! Starczy Wam na baaaardzo długi czas. 

Z ilością stylizatora można przesadzić, jak w każdym innym przypadku, ale nawet jeśli przesadzicie nie bardzo to zauważycie. Może będzie ciężej włosy odgnieść po wysuszeniu, ale nawet to nie jest problematyczne. CURLMELON świetnie się odgniata, w kilka sekund sucharki znikają, a czupryna pozostaje miękka, lekka i zdefiniowana. 

Mimo humektantowego składu puch bardzo rzadko mi towarzyszy. Nawet jak już jest, to jest delikatny, nie taki jak np. po glicerynie. Szopy Hagrida na pewno się nie dorobicie. ;) 

CURLMELON nie skleja włosów. Nie pozostawia tłustego filmu, za to doskonale ujarzmia i pozostawia zbite pasma na długi czas. Świetnie nadaje się do użycia w duecie z innymi stylizatorami.


ZALETY ŻELU HAIRY TALE CURLMELON:

» lekki, nie obciąża;
» nie skleja włosów;
» definiuje od samej nasady;
» nadaje objętości;
» pozostawia włosy lekkie i mięsiste;
» utrwala na długi czas;

Bez bicia się przyznaję, że CURLMELONA wraz z jego bratem, o którym przeczytacie poniżej, używam bez przerwy od końca września, serio. Kombinuję z maskami, żeby puch mnie nie zaskoczył i ani razu nie miałam na głowie szopy spowodowanej nadmiarem humektantów! 

HAIRY TALE LEMON LEMUR

Skład:
Aqua, Panthenol, Cellulose Gum (zagęstnik), Xylitylglucoside, Hydrolyzed Oat Protein, Hydrolyzed Amaranth Protein, Inulin (polisacharyd), Fructose, Glucose, Cellulose (zagęstnik), Glycolipids, Anhydroxylitol, Xylitol, Hydroxypropyltrimonium Honey, Xanthan Gum, Salix Nigra Bark Extract (ekstrakt z kory wierzby czarnej), Citrus Limon Fruit Extract (ekstrakt z cytryny) , Pelvetia Canaliculata Extract (ekstrakt z algi brunatnicy), Citric Acid (regulator pH), Lactic Acid (regulator pH), Sorbic Acid (konserwant), Dehydroacetic Acid (konserwant), Sodium Citrate (konserwant), Sodium Levulinate (konserwant), Sodium Benzoate (konserwant) Potassium Sorbate (konserwant), Benzyl Alcohol, Trisodium Ethylenediamine Disuccinate (przeciwutleniacz), Parfum, Amyl Cinnamal, Cinnamyl Alcohol, Geraniol, Hydroxycitronellal, Limonene, Linalool.

ZAPACH: delikatnie cytrynowy.
KOLOR: mleczno - żółty.
KONSYSTENCJA: kremo - żel.
CENA: 59 PLN.
POJEMNOŚĆ: 200 ml.
OPAKOWANIE: solidna, plastikowa tuba z pompką. 
DOSTĘPNOŚĆ: www.napieknewlosy.pl
WYDAJNOŚĆ: bardzo wydajny.
ZGODNY Z CG: tak.

O składzie:

Humektantowo - proteinowy.

Efekty i działanie: 

HAIRY TALE LEMON LEMUR używam od czasu używania CURLMELONA. Dwa razy użyłam go solo, jednak dla moich trudnych włosów był za lekki. Sam nie utrzymał mojego skrętu na długo. Szybko się rozsypały. 

Ale! Idealnie sprawdza się jako b/s! W mojej opinii najlepiej współgra właśnie z CURLMELONEM. 

Jako proteinowa baza pod stylizator sprawdza się doskonale. Wygładza pasma i nadaje im blasku. W połączeniu ze starszym bratem idealnie definiuje loki, utrwala je na długi czas, pozostawia włosy lekkie i zbite! 

Dzięki składowi PH idealnie zadziała z dodatkiem stylizatora emolientowego. 

Dodatkowo jest bardzo lekki, nie obciąża włosów nawet w połączeniu z innym produktem. Jego zaletą jest to, że nadaje czyprynie nieziemskiej mięsistości. A dzięki proteinom zawartym w składzie, będzie mogli cieszyć się super objętością! 

Dzięki swojej kremowej konsystencji, łatwo rozprowadza się na włosach. Jednak produkt należy wyczuć, ponieważ łatwo można przesadzić z jego ilością. 

Efekty w połączeniu z MELONEM pozostawiam poniżej. Chyba nie muszę więcej dodawać? :) 





W moim przypadku CURLMELON przebija LEMON LEMUR, ale razem robią świetną robotę! Kocham to połączenie. GHD? Tylko z tym duetem! 

Jestem przeogromnie ciekawa jak powyższe produkty sprawdziły się u Was! Który jest Waszym ulubionym? A może oba kochacie tak samo? :) 

Do następnego! 

WYPADANIE WŁOSÓW - CO WARTO WIEDZIEĆ?

Hej! 

Kolejny post z mojej ostatnio ulubionej serii! Ostatnio dodałam dwa podobne wpisy, na dwóch grupach na Facebooku (WŁOSING oraz Curly Hair Project). Jednak nie mogło zabraknąć go też u mnie! O tyle lepiej, że tu podzielę się z Wami naprawdę wartościowym linkiem, gdzie znajdziecie uzupełnienie oraz duużo więcej informacji na temat wypadania włosów! 
Bardzo cieszy mnie, kiedy mogę Was uświadomić w sprawie wypadania włosów. Co prawda żaden ze mnie specjalista, ale na przestrzeni lat udało mi się uzyskać sporą wiedzę na ten temat. Głownie przez problem, z którym sama się borykam już od 4 lat. Postanowiłam więc stworzyć taką pigułkę wiedzy: co warto wiedzieć, na co należy zwrócić uwagę, jak rozpoznać nadmierne wypadanie włosów u siebie oraz gdzie szukać pomocy. Wszystko znajdziecie w tym poście, lecimy! 

Pamiętajcie jednak, aby nie traktować tego wpisu jako alternatywę dla wizyty u specjalisty. ;) 

Jak już wspominałam, wypadanie włosów może świadczyć o poważnym problemie Waszego organizmu, dlatego NIGDY nie warto go bagatelizować. Z pozoru wydaje się, że to nic takiego. Przecież każdemu w jakimś stopniu włosy wypadają. Owszem, części z Was może nic nie dolegać, ale druga część powinna jak najszybciej zainteresować się swoim zdrowiem. 

Jakby nie było, większość z Was to kobiety, które szczególnie przejmują się swoim wyglądem. Widoczne przerzedzenie włosów, pojawienie się zauważalnych prześwitów oraz kłębki włosów pod prysznicem, tylko podkopują naszą samoocenę. Tym bardziej, że o swoje piękne włosy dbamy świadomie! 

Zacznijmy od początku.

To, że wypadają nam włosy jest całkowicie normalne. Włosy mają swój czas, swoje życie. Jedne wyrastają, inne muszą wypaść. Tak już jesteśmy "zaprogramowani". Istnieją 3 fazy wzrostu włosa, znacie je już? Są to: anagen (faza wzrostu włosa, trwa 2-6 lat), katagen (faza przejściowa, trwa ok. 2 tygodnie), telogen (faza spoczynku, trwa 2-4 miesięcy). 

Przy takiej kombinacji szacuje się, że każdemu z nas może wypaść ok. 100 włosów dziennie. Osobiście nie do końca się z tym zgadzam. Według mnie każdy człowiek ma swój własny zakres. Każdy ma inną ilość włosów na głowie, stąd też własny zakres. Mnie osobiście kiedyś wypadało ok. 30 włosów dziennie, później skoczyło na ok. 100, następnie (po odpowiedniej kuracji) na ok. 60. Jest różnica? Jak zatem poznać, czy włosy wypadają w nadmiernej ilości? Można wykonać szybki teścik, samemu w domu. Taki test poznałam na wizycie u mojej trycholog, który opisała w swoim ebooku (to do niego znajdziecie link na końcu posta). 

TEST POCIĄGANIA

1. Wsuń dłonie między włosy, ale nie rozczesuj ich wcześniej. 
2. Przesuń dłońmi po włosach w dół.
3. Powtórz czynność na całej głowie. 

Jeśli wyciągnięcie więcej niż KILKA, może to świadczyć o nadmiernym wypadaniu włosów. Sitko pod prysznicem również powie Wam "prawdę". Kluczowa rada w tym momencie: nie ignorować, tylko zacząć się interesować. Przyczyn wypadania włosów jest wiele, mogą to być najzwyklejsze przejściowe przyczyny, jak np. przesilenie jesienne czy wiosenne. Ale mogą to być również poważniejsze problemy organizmu.

Do przyczyn wypadania włosów zalicza się: 

» przesilenie wiosenne/jesienne;
» niedobór witamin i minerałów; 
» zabiegi wykonywane pod narkozą;
» nieodpowiednia dieta;
» stres;
» stany zapalne organizmu;
» łysienie (różne typy);
» przemęczenie;
» choroby autoimmunologiczne (choroby tarczycy, Hashimoto, insulinooporność);
» choroby skóry głowy (AZS, ŁZS);
» zatrucie metalami ciężkmi;
» skutki uboczne zażywanych leków;
» anemia,
» problemy z jelitami, zaburzenia wchłaniania; 
» hormony płciowe;
» kandydoza, grzyby i pasożyty w organizmie; 
» genetyka;
» okres dojrzewania lub po ciąży oraz menopauza; 
» alergie na pokarmy;
» uczulenie na składniki zawarte w produktach do pielęgnacji; 
i wiele innych.

Jak widzicie przyczyn jest mnóstwo, teraz jak dojść do tego, która spowodowała wypadanie u Was? 

Myślę, że najpierw warto przemyśleć swoje życie, zdrowie, dietę, podobne przypadki w rodzinie. Czy pojawił się ogromny stres na kilka miesięcy wstecz? Czy zdrowo się odżywiacie i dostarczacie wartościowych składników organizmowi? Czy kiedykolwiek mieliście problemy ze zdrowiem? Czy podobne przypadki zdarzały się w rodzinie? 

Kolejnym krokiem jest zrobienie podstawowych badań krwi, moczu i kału. Najważniejsze badania: 

» morfologia krwi z rozmazem;
» ob;
» żelazo;
» ferrytyna;
» kwas foliowy;
» wit, b12;
» wit, d3;
» hormony płciowe;
» testosteron;
» komplet tarczycowy;

Jeśli w tych wyjdzie, a być może nie, jakaś nieprawidłowość należy skontaktować się ze specjalistą w celu dalszej diagnostyki. Ten może Was skierować na kolejne, np. 

» badania kału w kierunku grzybów, pasożytów, krwi utajonej, Helicobater, resztki pokarmowe itd.
» Candida;
» alergie i nietolerancje pokarmowe
» złożone badania jelit;

Nie ma się co oszukiwać, że większości z nas dolega albo anemia, albo chora tarczyca, albo zaburzenia hormonalne lub problemy z jelitami. Dopóki tego nie zbadacie, nie dowiecie się, gdzie tak naprawdę leży problem. Może się to wydawać czasochłonne, ale uwierzcie że warto! Wypadanie włosów często zwiastuje poważne problemy organizmu. To pierwsza oznaka. Organizm mówi: "Ej, Ty! Coś się w środku dzieje! Zwróć na to uwagę!". Serio.

TRYCHOLOG VS. DERMATOLOG? 

Nie piszę o innych specjalistach, bo to już jest kwestia indywidualna, ale chętnie dorzucę swoje 3 grosze na temat trychologów. Zdania są oczywiście podzielone. Z własnego doświadczenia bardziej polecam trychologa. Dlaczego?
Trycholog ma możliwość obejrzenia skóry głowy pod kamerką. Zobaczy wtedy wiele, bo takie cudo ma masakryczne przybliżenie! Trycholog nie wciśnie Wam sterydowej wcierki na receptę. Jasne, może wciskać produkty z gabinetu, ale wtedy polecam poszukać innego w tej dziedzinie. Podobnie z lekami, trycholog nie wciśnie Wam LEKÓW NA RECEPTĘ, a jedynie w większości naturalne i łatwo przyswajalne suplementy. Od dobrego trychologa dostaniecie zalecenia, obejmujące pielęgnację, suplementację, wykaz badań do powtórzenia lub wykonania jeszcze raz oraz polecenie specjalistów do danego problemu. Moją trycholog, godną polecenia już znacie z poprzedniego wpisu. Jest nim Agata Suska! 
Relację z wizyty u Agaty Suska znajdziecie w poście: "Wizyta u trychologa. Trycholog Agata Suska, Hair&Skin Therapy."

Czego nie robić przy podejrzeniu nadmiernego wypadania włosów? 

1. Przede wszystkim nie leczyć się na własną rękę! Nie kupować w ciemno suplementów i witamin, jakie polecają w internecie. Często można narobić sobie jeszcze większej szkody, jeśli nie wiecie co Wam dolega. Nie dajcie się również namówić na MLM, moim zdaniem to największy syf, gdzie ludzie żerują na innych ludziach i ich problemach połączonych z desperacją.
2. Nie kupujcie specyfików cudów, wciskanych przez ludków w sieci. Pamiętajcie też, że SZAMPON czy ODŻYWKA przeciw wypadaniu nie zadziałają, bo problem często leży wewnątrz organizmu i tą samą drogą trzeba z nim walczyć.
3. Nie polecam mycia skóry głowy odżywkami. Szczerze? Poza nasileniem problemu, to nic nie wnosi. Serio. Dla mnie do mycia skalpu nadają się jedynie szampony. Chyba, że komuś z Was inaczej zalecił np. dermatolog.

Pisałam o tym w poście: "Mycie skóry głowy odżywką. Dlaczego jestem przeciwna?"
4. Nie bagatelizujcie!

Jak wspomagać swoje włosy samodzielnie? Oczywiście przed wizytą u specjalisty? 

1. Zdrowy tryb życia, to na bank. Mniej śmieciowego jedzenia, więcej naturalnych i zdrowych potraw i przekąsek.
2. Wysypianie się oraz relaks. Wiem, że z tym drugim czasem bywa ciężko, ale to naprawdę pomaga. Nie możecie się dołować i zamartwiać jeszcze bardziej.
3. Wcierki! Tak, wcierki! ❤ Tylko z jednym ale! Uważajcie na alkohol, bo jak się okazuje, u wielu z nas nasila wypadanie. Podobnie jak oleje we wcierkach oraz olejowanie skóry głowy! 
4. Witaminy i minerały, ale nie w formie tabletek, a tej naturalnej.
5. Regularny peeling skóry głowy (który oczywiście polecam wprowadzić na stałe do pielęgnacji). Mój ulubiony - BIONIGREE, SERUM OCZYSZCZAJĄCE. 

Pamiętajcie, że wypadanie włosów mimo, że jest poważne, w większości przypadków jest odwracalne i nie warto się załamywać. Najważniejsza zasada to nie bagatelizowanie problemu, a szybkie działanie!

Osobiście swoje zwlekanie oraz nieudolność większości specjalistów przepłaciłam 1/3, a w pewnym momencie 1/2 objętości swoich włosów. Niestety mój problem tkwi głęboko w jelitach i nie tylko. Czeka mnie jeszcze mnóstwo pracy, ale jestem pod dobrą opieką. Nie jesteście sami. Trzymam za Wszystkich kciuki! 
Poniżej link do wspomnianego wcześniej BEZPŁATNEGO EBOOKA trycholog Agaty Suska! Konkretna dawka wiedzy! 

Do usłyszenia! A może przeczytania? ;) 

CREME OF NATURE, MAXIMUM-HOLD STYLING SNOT

Hej! 

Czy kosmetyk zakupiony z przypadku może okazać się hitem? Jak to jest, że pewnego dnia moje włosy pokochały żele, których wcześniej nienawidziły? Odpowiedź jest prosta! 
Żel CREME OF NATURE zakupiłam w momencie, kiedy utknęłam w Polsce na urlopie i nie mogłam wrócić do UK z powofu odwołanych lotów. Przy sobie miałam jedynie odrobinę stylizatorów przelanych do małych pojemniczków. Po 3 myciach spłukałam się ze wszystkiego i na szybko musiałam znaleźć coś, co okiełzna moje włosie. W relacji na IG u Oli (@alexincurlyland) dojrzałam żel CREME OF NATURE, przeszperałam inne efekty u innych osób i zdecydowałam się na jego zakup. Kosztował niewiele i zawsze mogłabym go zostawić w Polsce. Skończyło się tak, że zabrałam go ze sobą i używam regularnie! 

CREME OF NATURE, MAXIMUM-HOLD STYLING SNOT

Skład: 

Aqua/Water/EauPVP (polimer, antystatyk)GlycerinPEG-4Xanthan Gum (emulgator)Carbomer (polimer)Argania Spinosa Kernel OilHydroxyethylcellulose (zagęstnik)Caprylyl Glycol (emolient tłusty)Aminomethyl Propanol (regulator pH)Parfum (Fragrance)CitronellolGeraniolLimoneneLinaloolPhenoxyethanol (konserwant)Yellow 5 (CI 19140)Red 40 (CI 16035)

ZAPACH: orientalny.
KOLOR: pomarańczowy.
KONSYSTENCJA: bardzo gęsta, zbita.
CENA: 30 PLN.
POJEMNOŚĆ: 248 ml.
OPAKOWANIE: plastikowa tuba.
WYDAJNOŚĆ: bardzo wydajny. 
ZGODNY Z CG: tak. 

O składzie:

Z uwagi na glicerynę wysoko w składzie, zaklasyfikowałabym go jako żel humektantowy. W towarzystwie oleju arganowego, tworzy z żelu produkt humektantowo - emolientowy. Dzięki polimerowi kondycjonuje włosy i zabezpiecza je tworząc warstwę filmu.

Efekty i działanie: 

CREME OF NATURE, MAXIMUM-HOLD STYLING SNOT stał się jednym z moich ulubieńców. Z pewnością trafi też do odkryć roku 2020! Dlaczego? Jest świetny! 

Konsystencja jest bardzo, ale to bardzo gęsta. Wyciskając produkt z tuby, wyskoczy Wam zbity groszek, który trzeba porządnie rozetrzeć w dłoniach. Mimo tej gęstości nie ma najmniejszego problemu, aby rozprowadzić stylizator na włosach. Aplikuje się świetnie. Zobaczcie tylko na zdjęciu! Forma jest bardzo stała. 
Na początku (podczas pierwszych myć) ciężko określić jego ilość dla danych włosów. Można je wtedy nieznacznie obciążyć od nasady lub po odgnieceniu sucharków zacznie się kruszyć na włosach. Gdy tylko znajdziecie odpowiednią ilość dla siebie, nie pojawiają się żadne problemy.

Żel niesamowicie zbija włosy, wtedy po wysuszeniu pojawiają się konkretne, sztywne strąki. Tu pojawia się mini problem, bo trzeba odciskać je nieco dłużej, niż w przypadku większości produktów. Jeśli nałożycie stylizator zbyt blisko skóry głowy, może pojawić się problem, żeby odgnieść włosy w tamtych miejscach. Niemniej, można je wtedy ugniatać dalej lub po prostu rozczochrać przy nasadzie i strąki znikają. Dzięki tym strąkom, włosy schną znacznie szybciej. Takie zjawisko zauważyłam u siebie. 15 minut z suszarką w ręku to jest max! Czasami muszę dosuszyć włosy z tyłu głowy, przy nasadzie, bo tam pozostają nieco wilgotne. 
CREME OF NATURE, idealnie definiuje loki. Od nasady po same końce! Po jego stosowaniu rzadko pojawiał się przyklap, czy rozprostowanie skrętu u nasady. Im dłużej będziecie ugniatać włosy, tym lepszy skręt uzyskacie. Dodatkowo nadaje niesamowitej objętości. Mała rada, im dłużej będziecie odgniatać sucharki, tym większą objętość uzyskacie. Warto też połączyć żel z produktem proteinowym b/s (np. Bounce Curl Light Creme Gel), objętość będzie jeszcze lepsza. Przez to chcę powiedzieć, że świetnie sprawdza się również w duecie! 

Zapach produktu utrzymuje się na włosach długo po wysuszeniu. Mnie to bardzo cieszy, bo pachnie niesamowicie! Zawsze usłyszę, "ładnie pachną Ci włosy.". Dodatkowo zapach nie jest natrętny, więc nie spowoduje bólów głowy, jak przy niektórych innych produktach. 

Mimo gliceryny w składzie, puch pojawia się wyjątkowo rzadko. Na pewno pojawi się, jeśli dacie żelu za mało lub użyjecie za dużej ilości humektantów podczas mycia albo na następny dzień po umyciu. W innych przypadkach puchu nie zauważyłam. 

Ten produkt robi z włosami wszystko co najlepsze! Utrwala na wiele godzin, często nawet następnego dnia włosy wyglądają super. Definiuje skręt od nasady aż po same końce. Zbija loki w mięsiste pasma. Mimo swojej gęstej konsystencji nie obciąża, nie skleja (po odgnieceniu) oraz nie pozostawia na włosach tłustego filmu! Pozostawia włosy pełne blasku, gładkie i miękkie. Czego chcieć więcej? 
Moim zdaniem, CREME OF NATURE, MAXIMUM-HOLD STYLING SNOT jest produktem wartym uwagi. Nie kosztuje wiele, jest bardzo wydajny i sprawdza się świetnie. Bardzo go lubię i z pewnością zakupię ponownie, jeśli kiedykolwiek się skończy. :D 

A co do zmiany upodobań moich włosów... cóż. Loki są zmienne! Kiedyś kochałam kremy, żele totalnie się u mnie nie sprawdzały. Teraz jest zupełnie odwrotnie! Żele kocham, a kremy mnie obciążają. Jak żyć? Za lokami nie dojdziesz. :D Ale to jest temat na osobny post! :) 

Jeśli znacie powyższy produkt, podzielcie się swoją opinią! Jestem ogromnie ciekawa Waszych spostrzeżeń! 

Buziaki! 

KOSMETYKI ANWEN - ZBIOROWA MINI RECENZJA

Hej!

Kosmetyków Anwen używam już od jakiegoś czasu. Zaczęłam od maski "Kiełki pszenicy i kakao", o której pisałam w poście: Anwen, Kiełki Pszenicy i Kakao maska . Po pierwszych średnio zadowalających efektach, nie poddałam się i zaczęłam używać innych kosmetyków tej firmy. Wśród włosomaniaczek cieszy się ogromną renomą i popularnością. Dzisiaj poznacie moje zdanie o konkretnych produktach. 

Post składa się jakby z dwóch części, tj. części kosmetyków, która pozostawia dla mnie dużo do życzenia, oraz części, która sprawdza się dobrze. Zaczynamy! 

KOSMETYKI ANWEN

ANWEN, SZAMPON PEELINGUJĄCY "MINT IT UP"

Z racji tego, że jestem osobą, która regularnie peelinguję skórę głowy, byłam bardzo zaciekawiona, gdy dostałam MINT IT UP w prezencie. Przeczytałam wiele pozytywnych opinii, więc i ciekawość była ogromna.

Z peelingami mechanicznymi bywa wiele problemów, głownie z wypłukiwaniem drobinek z włosów. Niestety taki też problem miałam przy szamponie peelingującym. Podczas zabiegu miałam wrażenie, że drobinki wchodzą w głąb włosów, a skórę głowy traktuję jedynie płynem który z peelingu pozostał. Wypłukiwanie drobinek trwało wieki, a i tak po wysuszeniu dały się znaleźć pojedyncze "kuleczki".

Przez to, że drobinki podczas masowania wtapiały się we włosy, nie odczuwałam "zdarcia" na skórze głowy. Nie poczułam tego odświeżenia, gładkości i świeżości. Minimalna świeżość pozostała głownie po mięcie. Skalp wydawał się być delikatnie "schłodzony", ale to tyle.

Niestety albo i stety, teraz powinnam korzystać jedynie z peelingów enzymatycznych, więc istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo, że do mechanicznych kiedykolwiek jeszcze wrócę. Tym co nie przeszkadzają drobinki lub nie mają przeciwwskazań do peelingów mechanicznych - możecie kupić. Tym zirytowanym tak jak ja polecam kupno peelingu enzymatycznego.

ANWEN, SZAMPON ŁAGODNY "BRZOSKWINIA I KOLENDRA"

Jak to każda kręconowłosa maniaczka, w posiadaniu miałam wieeeele łagodnych szamponów. BRZOSKIWNIĘ I KOLENDRĘ również zakupiłam dzięki Waszym poleceniom i reklamach na stronie producenta.

Zapach, konsystencja, dozowanie na plus. Gorzej z samym działaniem. Szamponu używałam co mycie, jakieś 3x razy pod rząd przed myciem z SLS. Bardzo często towarzyszyło mi uczucie niedomycia nasady. Na tę raczej nic nie nakładam, poza aplikowaniem wcierek, więc nie powinno być większego problemu z domyciem. Niestety, często musiałam myć skórę głowy raz jeszcze, przez co wydajność produktu oceniam na słabą. Równie często pojawiało się u mnie wrażenie splątania włosów u nasady. Podczas mycia jak i na sucho. Nie mam pojęcia z czego to wynika, ale gdy tylko zamieniłam szampon na inny, problem zniknął. 

ANWEN, ODŻYWKA "EMOLIENTOWY IRYS"

Według producenta, odżywka do włosów średniej porowatości. Moje są mieszane, serio. Raz średnio-, raz wysokoporowate. Ciężko za nimi dojść, zmieniają się. W przypadku moich włosów, EMOLIENTOWY IRYS jest dość ciężki. Nie ważne czy trzymam odżywkę kilka czy kilkadziesiąt minut, zawsze mnie obciąży. Niestety też po spłukaniu czuć, że są zbyt natłuszczone. Gdy tylko dołożę do tego produkty stylizujące, mogę zapomnieć o GHD. Nie jestem w stanie powiedzieć, który składnik mógł zwinić najbardziej, bo nigdy nie miałam z żadnym problemów. Może akurat taka kompozycja olejów? 

ANWEN, ODŻYWKA "EMOLIENTOWA RÓŻA"

Przeszliśmy do tej przyjemniejszej części posta! 

EMOLIENTOWA RÓŻA pojawiła się w moim asortymencie, po nie udanych myciach z IRYSEM. Nie poddaję się tak łatwo i zamówiłam kolejne produkty! Na szczęście ta odżywka do włosów o wysokiej porowatości sprawdziła się tak jak powinna, mimo że w składzie znajdziemy MASŁO SHEA, które wraz z kokosem totalnie nie służą moim włosom. Weź je zrozum! :D 
Pozostawiona na włosach na kilka lub kilkadziesiąt minut, sprawdza się świetnie. Natłuszcza, domyka, pozostawia włosy lekkie, miękkie i pełne blasku! Jeśli zapytacie mnie o produkt emolientowy tej marki, bądźcie pewni że wybiorę RÓŻĘ

ANWEN, ODŻYWKA "PROTEINOWA ZIELONA HERBATA"

Moja pierwsza proteinowa odżywka ANWEN. Szanuję tę serię, ponieważ w łatwy sposób jesteście w stanie dostarczyć swoim włosom protein. Do tego łatwo je tuningować i dodawać półprodukty! Jeśli mam w zamiarze mycie PEH, dodaję do ZIELONEJ HERBATY kilka kropli ulubionego olejku lub olejów oraz odżywkę humektantową lub półprodukt, np. żel aloesowy. Świetnie sprawdziła się również w ducie z maską Planeta Organica Toskańska. To właśnie po tym ducie na mojej głowie pojawił się długo wyczekiwany GHD! 

ANWEN, ODŻYWKA "PROTEINOWA ORCHIDEA"

Druga proteinka od ANWEN, która sprawdziła się jeszcze lepiej niż ZIELONA HERBATA! Ta poprzednia czasem nie współgrała z pozostałymi kosmetykami w danych myć, ale ORCHIDEA to nadrobiła i sprawdza się za KAŻDYM RAZEM, serio. Tak jak w poprzednim przypadku łatwo ją tuningować, więc zawsze będziecie mieć szansę ją wykorzystać. 

W obu odżywkach proteinowych zauważalne są miękkość, blask, sprężystość oraz mięsistość włosów. :) 

ANWEN, ODŻYWKA "NAWILŻAJĄCY BEZ"

Najlepsza uniwersalna odżywka jaką miałam. Podobnie jak z proteinowymi, można ją ulepszać na różne sposoby, co czyni ją właśnie uniwersalną. Można dodać przeróżne olejki oraz proteiny. Moja ulubiona kompozycja to: NAWILŻAJĄCY BEZ + olejek Jessi Curls + spirulina. Taką mieszankę nakładam raz na jakiś czas, podczas mycia PEH i nigdy nie kończy się masakrą na głowie! Jako, że nigdy nie używam produktów czysto humektantowych solo, ponieważ lubią puszyć, Wam też polecam taką opcję. A nuż wykorzystacie produkt, który Wam zalega! 

Do tego, odżywkę możecie stosować jako podkład pod olej. Można ją zmieszać z wodą lub nałożyć niewielką ilość przed nałożeniem ulubionego oleju. Taki duet działa cuda! 

Składy, opis oraz cenę znajdziecie na stronie producenta: www.sklepanwen.pl 

Jestem przeogromnie ciekawa, które z powyższych sprawdziły się u Was, a które nie. Czy będą to te same kosmetyki, czy zupełnie inne? Dajcie znać! :) 

ROZPROSTOWANIE SIĘ SKRĘTU - CZYNNIKI

Hej! :)

Rozprostowanie się skrętu to jedna ze zmór każdej kręconowłosej. Kto z nas choć raz nie pomyślał "Dlaczego tak się dzieje?!". Przyczyn jest kilka. Część z nich jest prosta w zniwelowaniu, pozostała część nie jest zależna od naszych dłoni czy kosmetyków.

Post dzielę na dwie części: tę typowo pielęgnacyjną oraz tę bardziej złożoną. Odpowiedzi na pytania jakie mi zadaliście dot. tego postu, są zawarte w opisie każdego z czynników. Zaczynamy!

ROZPROSTOWANIE SIĘ SKRĘTU - CZYNNIKI

1. NIEODPOWIEDNIE CIĘCIE KRĘCONYCH WŁOSÓW

Od zawsze o tym piszę, ponieważ nieodpowiednio ścięte loki nie będą współpracowały. Długie włosy = ciężkie włosy, zatem aby skręt się nie prostował, potrzebne jest odpowiednie cięcie. Jakie? Cięcie warstwowe lub dobre cieniowanie, takie które ODCIĄŻY włosy. Lżejsze włosy lepiej się kręcą i unoszą od nasady.

2. NIEODPOWIEDNIA PIELĘGNACJA

Czyli nakładanie wszystkiego na chybił trafił. Ważne jest zachowanie RÓWNOWAGI PEH, o której przeczytacie w poście: RÓWNOWAGA PEH, czyli klucz do pięknych włosów . Jeśli czegoś Waszym włosom brakuje bądź czegoś jest za dużo (np. emolientów, które lubią obciążać) będą się prostować. Niestety trzeba się nauczyć, żeby tę równowagę umieć zachować. Do wszystkiego dojdziecie metodą prób i błędów.

3. ZA DUŻA ILOŚĆ PRODUKTÓW "NA RAZ"

W głównej mierze dotyczy to osób, które dopiero zaczynają dbać o kręcone włosy. W tym całym szale i zafascynowaniu nakładają na loki co tylko mają pod ręką, w nadmiernej ilości. Nie ma potrzeby nakładać 3 masek przy jednym myciu, czy 4 stylizatorów na raz. Wystarczy po jednym, dobrym produkcie. Odstępstwem jest stylizacja, gdzie często sprawdzają się dwa produkty nałożone na włosie.

4. OBCIĄŻENIE

Jak wyżej, może być spowodowane złym cięciem, zbyt dużym ciężarem włosów, za dużą ilością emolientów lub produktów nałożonych podczas mycia i stylizacji.

5. NIEDOSTATECZNE OCZYSZCZENIE WŁOSÓW

Ważna kwestia, o której część zapomina, gdy wpada w szał włosomaniactwa. Często wiele z Was decyduje się na metodę CG, której oczywiście nie wykluczam. Ważne jest jednak, aby regularnie oczyszczać włosy. Dla tych "nie-CG", szampon z SLS powinien być stosowany (moim zdaniem) raz na ok. 4 mycia, raz na 2 tygodnie. Nie rzadziej! Włosy cały czas będą zbierały na sobie warstwę (silikony, polimery, emolienty), która obciąży i rozprostuje Wasz skręt. Dlatego pamiętajcie, oczyszczanie jest WAŻNE!

6. ZNISZCZONE WŁOSY

Rozjaśniane, farbowane, prostowane, suszone wysoką temperaturą... To wszystko niszczy strukturę włosa. Ze swojej strony polecam zrezygnować z tych wszystkich zabiegów, jednak jeśli nie macie zamiaru, warto stosować kosmetyki chroniące przed uszkodzeniami.

7. ZŁA STYLIZACJA

Czyli zła metoda, zbyt mało stylizatora, źle rozprowadzony środek stylizujący. Zła stylizacja nie powoduje jedynie puchu, ale również rozprostowanie skrętu. Tam gdzie krem, żel czy cokolwiek innego stosujecie nie dociera, pojawia się puszek, a przy tym włosy stają się pofalowane lub proste. Najczęściej od nasady. Warto poświęcić kilka minut więcej przy stylizacji, aby równomiernie rozprowadzić produkt na włosach.

Więcej o stylizacji przeczytacie w postach:

Stylizacja kręconych włosów - najważniejsze elementy, czyli 8 kroków do perfekcyjnych loków.
Metody stylizacji kręconych włosów.

8. ZABEZPIECZENIE WŁOSÓW DO SNU

To kolejny kluczowy element, moim zdaniem. Sama na poczatku popełniałam ten błąd i nie zabezpieczałam włosów na noc. Wiązałam w koka, a następnego dnia po rozpuszczeniu był lament: czemu są takie okropne? Żeby loki przetrwały noc, a następnego dnia były równie ładnie skręcone, należy je odpowiednio zabezpieczyć! Fryzura na "ananasa", satynowe poszewki i czepki... o czym pisałam w poście: "Zabezpieczenie włosów podczas snu.".

Teraz ta bardziej złożona kwestia, HORMONY I GENETYKA. O ile w kwestii wypadania jest wiele dostępnych badań dot. jaki wpływ mają hormony na wypadanie włosów, tak w kwestii rozprostowania skrętu chyba nie ma jeszcze ani jednego. Przynajmniej ja nic podobnego nie znalazłam, dlatego nie podam Wam konkretnej przyczyny, dlaczego tak i tak się dzieje przy danym zaburzeniu. Podaję jedynie czynniki, przy których prostowanie się kręconych włosów jest zauważalne. :)

1. DOJRZEWANIE I CIĄŻA

W tych dwóch okresach Waszego życia, jest wielce prawdopodobne, że Wasze włosy zaczną kręcić się MOCNIEJ. Wiele jest przypadków, gdzie w okresie dojrzewania włosy dostają świra! Podobnie jak i my wtedy. ;) W większości przypadków tak już pozostanie, o ile nie macie żadnych problemów z gospodarką hormonalną.

Dobra, a co z ciążą?! Wtedy również w organizmie hormony wariują. Do tego dochodzą wszystkie witaminowe specyfiki, które przyjmują przyszłe mamy. Zatem, podczas samej ciąży Wasze włosy mogą być jak z bajki. Gęste, lśniące, bardziej skręcone. Problem pojawia się po przyjściu maluszka na świat, gdzie hormony się normują. Wiele nowych mam skarży się na problemy z włosami: suche, matowe, rozprostowane, nadmiernie wypadające. Niestety na tym etapie to jest jak ruletka. Albo wrócą do swojego pierwotnego stanu, wrócą po części, lub nie wrócą wcale, z czym niestety trzeba się pogodzić. Drogie Mamy! Nie łamcie się! Macie u swojego boku mały CUD! Teraz włosy nie są najważniejsze.

2. ANTYKONCEPCJA

Często żalicie się, że podczas przyjmowania antykoncepcji hormonalnej, ucierpiał Wasz skręt. Myślę, że tabletki są tutaj najbardziej szkodliwe. W sensie od pozostałych metod. Sama osobiście przyjmuję, lecz większych zmian w skręcie nie zauważyłam nigdy. Większy problem dostrzegłam, gdy przyjmowałam Euthyrox -.-. Klucz może leżeć w tym, że tabletki zostały dobrze dobrane. Ale to też takie gdybanie "co by było gdybym miała inne". W tej kwestii najlepiej doradzi Wam lekarz.

3. CHOROBY AUTOIMMUNOLOGICZNE

Czyli, choroby tarczycy najczęściej oraz inne pozostałe. Zaburzenia hormonalne sieją niemałe spustoszenie w naszych organizmach. Nic więc dziwnego, że mają też wpływ na skręt naszych włosów. Wiele się wtedy w organizmie rozregulowuje, a co za tym idzie pojawiają się problemy. Jako pierwsze są to właśnie problemy z włosami, cerą, paznokciami, skórą. Jeśli podejrzewasz je u siebie, udaj się na diagnostykę. To nie tylko uratuje Twoje włosy, ale również Ciebie!

4. PRZYJMOWANE LEKI

Leki, czyt. hormony właśnie. Osobiście przyjmowałam kiedyś euthyrox (jak się okazało bez potrzeby) i to wtedy miałam największy problem ze swoim skrętem. Od nasady oraz na końcach pojawiały się proste pasma. Gdy tylko zrezygnowałam z euthyroxu, problem zniknął. Broń Cię rzucać leków na własną rękę! Ale może warto porozmawiać z lekarzem prowadzącym o skutkach ubocznych. :)

5. GENETYKA

Genetyka, to właśnie ona odpowiada w największej mierze za skręt naszych włosów. Często, nie ważne ile siły, chęci i cierpliwości włożycie w pielęgnację loków, nie da się bardziej podbić skrętu. Ten macie zapisany w sobie, w Waszych genach. Dalej nie pójdziecie. Dlatego w tym wypadku należy się pogodzić z tym co udało się "wykręcić" na głowie i nie popadać przez to w depresję.

Z pewnością lepiej wykazałabym się, gdybym mogła popisać o hormonach w kierunku wypadania włosów. :D Tak czy inaczej chciałam przedstawić Wam potencjalne przyczyny, na które możecie zwrócić uwagę. Mam nadzieję, że jedynym czynnikiem, dla którego Wasze włosy nie kręcą się dostatecznie, będą jedynie błędy w pielęgnacji, które możecie od razu naprawić!

I pamiętajcie, żeby nie wpadać w paranoję. Tak naprawdę, nie da się podbić skrętu na siłę. Jeśli od wielu lat towarzyszy Wam jeden i ten sam typ, tak już raczej pozostanie, więc najlepiej się z nim pokochać i cieszyć, że jest!

Liczę na to, że choć w małym stopniu Wam pomogłam. Nie podałam żadnego "gotowca", bo taki niestety nie istnieje. Najważniejsze to cieszyć się z tego co natura dała i pamiętać, że to tylko włosy! Wszystko da się "naprawić". :)

Buziaki!

BOUCLEME, CURL DEFINIG GEL

Hej!

Bez zbędnego przedłużania, mam dla Was kolejną recenzję stylizatora! Wiele z Was może go kojarzyć z zagranicznych kont Instagrama. Cieszy się dużą popularnością wśród kręconowłosych za oceanem. Efektami po jego użyciu poniekąd zachwyciłam się również ja. W końcu, czemu by nie spróbować? :)

BOUCLEME, CURL DEFINING GEL

Skład:

AQUAGLYCERINALOE BARBADENSIS LEAF EXTRAXTXANTHAN GUMPOLYGLYCERYL-3 CAPRATEPUNCIA GRANATUM (POMEGRANATE) FRUIT EXTRACTARGANIA SPINOSA (ARGAN) KERNEL OILLINUM USITATISSIMUM (LINSEED) SEED OILCOCOS NUCIFERA (COCONUT) OILCITRUS AURANTIUM BERGAMIA (BERGAMOT) FRUIT OILCITRUS GRANDIS (GRAPEFRUIT) SEED EXTRACTTILIA CORDATA (LINDEN) FLOWER OIL LITSEA CUBEBA (MAY CHANG) OILMAGNOLIA FLOWER OILMAGNOLIA LEAF OILCITRUS NOBILIS (MANDARIN) REED) PEEL OILORIGANUM MAJORANA (MARJORAM SWEET) LEAF OILCITRUS AURENTIUM DULCIS (ORANGE) PEEL EXTRACTPALMAROSA LEAF OILPATCHOULI LEAF OILROSMARINUS OFFICINALIS (ROSEMARY) LEAF ESSENTIAL OILMENTHA PIPERITA (PEPPERMINT) LEAF ESSENTIAL OILSTYRAX TONKINENSIS (BENZOIN) RESIN EXTRACTRICINUS COMMUNIS (CASTROL) SEED OILBENZYL ALCOHOLDEHYDROACETIC ACIDLIMONENELINALOOLGARANIOLCITRALBENZYL BENAZOATE.

ZAPACH: intensywny, cytrusowy.
KOLOR: delikatnie żółty, mleczny.
KONSYSTENCJA: lejąca się, delikatna.
CENA: 50 - 110 PLN.
POJEMNOŚĆ: 117ml/300ml.
OPAKOWANIE: solidna, plastikowa butelka.
DOSTĘPNOŚĆ: www.loczek.pl
WYDAJNOŚĆ: wydajny.
ZGODNY Z CG: tak.

O składzie:

Mocno emolientowy, z dodatkiem humektantów. Z racji, że nawilżacze są na pierwszych miejscach w składzie (głównie gliceryna), stylizator może puszyć.
Efekty i działanie:

BOUCLEME CURL DEFINING GEL zawiera w sobie kokos, a dokładniej olej kokosowy. Moje włosy go wręcz nienawidzą. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po użyciu BOUCLEME na mojej głowie pojawił się GHD! Pierwszy kosmetyk z kokosem w składzie, który moje włosy zaakceptowały. Nie wiem jak to się stało, być może "winny" jest dobrze skomponowany skład. Tak czy inaczej, od pierwszego użycia byłam do niego nastawiona pozytywnie.
Żel bardzo dobrze rozprowadza się na włosach, ma lejącą i śliską konsystencję. Z początku ciężko dobrać jego ilość. Łatwo można przesadzić i obciążyć włosy. BOUCLEME trzeba wyczuć.

Mimo delikatnej konsystencji zbija włosy w pasma. Definiuje od samej nasady. Nie skleja, lecz po wysuszeniu pozostawia delikatne strączki do odgniecenia. Jak na bogaty skład, jest zaskakująco lekki dla włosów. Dzięki temu można go stosować również w duetach z innymi produktami stylizującymi. Moim zdaniem sprawdzi się najlepiej na typie skrętu 3. Dla typu 2. (fal) może być za ciężki, ale to kwestia indywidualna. Zależy co lubią Wasze włosy.

BOUCLEME CURL DEFINING GEL definiuje i podbija skręt. Loczki po nim są zbite i miękkie. Nie pojawia się efekt sklejenia, ani tłustych włosów (jeśli nałożycie za dużo). Żel nie pozostawia na włosach tłustego filmu. Jest naprawdę bardzo delikatny, mimo swojego mocno emolientowego składu.

Jako produkt solo może być za słaby, ponieważ nie utrwala dostatecznie. Wtedy może pojawić się problem odstających i rozwianych włosów.

W duecie z dobrze dobranym drugim produktem, nadaje włosom sporej objętości i utrwala na znacznie dłuższy czas. Można z nim kombinować na wiele sposobów, jednak trzeba mieć na uwadze dużą ilość emolientów.
Co do puchu, czasem się pojawia, czasem nie. Jednak w moim przypadku częściej TAK. Tym bardziej jeśli nałożę żel solo. W duecie jeszcze idzie to jakoś zniwelować. Podejrzewam, że to wina pierwszych dwóch składników - humektanty (w tym zmora - gliceryna). Osobiście na puch nigdy się nie boczę, bo go lubię. :) Kwestia gustu jak do tego podejdziecie.

Podsumowując, BOUCLEME CURL DEFINING GEL według mnie jest produktem godnym uwagi. Pierwszy kosmetyk z kokosem, który nie zasiał spustoszenia na mojej głowie! Tak jak kokosa nienawidzę, tak żel BOUCLEME bardzo polubiłam. Zawsze stosuję w towarzystwie innego stylizatora dla jeszcze lepszych efektów. Jeśli Wasze włosy również nie pokochały się z kokosem, CURL DEFINING GEL może zmienić Wasze dotychczasowe odczucia. :)

Dla mnie produkt, a konkretnie jego specyfikacja ma jeden minus. Zapach. Niby cytrusowy i delikatny, ale mój nos skojarzył go z zapachem PASTY DO BUTÓW, takiego zwykłego KIWI. Już tego nie odwącham, co nieco utrudnia mi współpracę z żelem.

Poniżej Wasze efekty!

Paulina :)

Ola :)

Magda :)

Maria :) 

Aneta :) 

Jakie są Wasze odczucia i opinie na temat powyższego stylizatora? :) Dajcie znać!

Buziaki!


WYPADANIE WŁOSÓW - WASZE OPOWIEŚCI

Hej!

Jakiś czas temu poprosiłam Was w wielu miejscach o podzielenie się Waszymi opowieściami dotyczącymi wypadania włosów. Nie chciałam rozbijać tego na kilka postów, więc zebrałam to w jednym. Tekstów nie zmieniałam, przekopiowałam i poprawiłam jedynie to co trzeba.

Co to ma na celu? Uświadomienie, że wypadanie włosów nie jest zjawiskiem, które można lekceważyć! Pisałam o tym już wielokrotnie, że wzmożone wypadanie włosów jest znakiem od organizmu, że w tym dzieje się coś niepokojącego, coś na co warto zwrócić uwagę.

Jeśli post jest dla Ciebie za długi i wiesz, że nie podołasz i nie przeczytasz go do końca, mam jedną prośbę. Przeczytaj sam koniec, to krótkie podsumowanie.

Mój przypadek już z pewnością znacie, dla tych którzy są tu pierwszy raz odsyłam do postów i zakładki "wypadanie włosów":

"Mój problem z wypadaniem włosów."
"Mój problem z wypadaniem włosów - przyczyna, leczenie, postępy." 


A teraz czas na Was!

Patrycja:

"Moja historia zaczyna się 10 lat temu. Wraz z pójściem do liceum zaczęły się problemy z wypadaniem. Na początku było to kilka włosków, myślałam: "nahhh tylko przesilenie, stres związany ze szkołą".

Pewnego razu biorąc prysznic wraz z nakładaniem odżywki na włosy wyciągnęłam cały pukiel włosów. Ogromnie się przeraziłam i pobiegłam od razu do babci, aby jej o tym powiedzieć. Stwierdziła, że przesadzam. To trwało z 4 miesiące, a za każdym razem włosów na szczotce było więcej.

Przeczytałam wszystkie artykuły na temat wypadania włosów. Na własną rękę zaczęłam brać różnego rodzaju suplementy takie jak: skrzypovita, pokrzywa, drożdże. W szkole zaczęły się komentarze typu "no rzeczywiście dużo włosów Ci wypada", "Chyba łysiejesz". Miałam dużo włosów więc efekt wizualny wypadania nie był od razu widoczny.
Po 4 miesiącach zaczęły pojawiać się prześwity bo bokach, zakolach i najwięcej wypadało włosów przy myciu. Zaczęłam wpisywać w Google hasła "Przerzedzanie się włosów po bokach" "wypadanie przy myciu" i trafiłam na jakiś wpis o skutkach niedoczynności tarczycy. Powiedziałam o tym rodzinie, oczywiście nie wzięli tego na serio. Chyba raczej traktowali tą całą sprawę z wypadaniem jako wybuchy wieku nastoletniego niż poważną sprawę zdrowotną. Całe dnie płakałam, że będę łysa. Zaczęłam nawet oglądać peruki.

W końcu ulitowali się nade mną i poszłam pierwszy raz do dermatologa - państwowo. Pani z rejestracji powiedziała żebym nie myła włosów przed wizytą bo Pani doktor musi zobaczyć skórę głowy. Poszłam na wizytę, po czym przeglądając moje włosy Pani doktor stwierdziła że wypadają mi włosy bo ich nie myje, i nie powinnam się czesać na madonnę (mam kręcone włosy). Myślałam, że się rozpłacze. Oczywiście była ze mną babcia, która oczywiście wierzyła Pani doktor i powiedziała, że ona ma racje skoro się zna.

Włosy jak leciały tak leciały, a ja miałam stany depresyjne. Szukałam dużo informacji w sieci, ale nie wiedziałam jak odsiać fałsz od prawdy i czego tak naprawdę szukać. Cały czas w głowie  miałam symptomy niedoczynności tarczycy, ale nie chciałam wyjść na hipochondryczkę. Poszłam później do prywatnej Pani doktor - dermatolog, która ponoć była najlepsza w całym województwie.

Opowiedziałam swoją historie, powiedziałam, że ciężko zniosłam rozwód rodziców, ale to było jakieś 3 lata temu, więc nie brałam stresu pod uwagę. Pani doktor powiedziała bez badań, że nie wie dlaczego mi włosy wypadają i zaleciła mi miesięczną kurację za 600zł. Kiedy zapytałam się jej czy może być to spowodowane stresem powiedziała " może być". Zapytałam czy może być to od hormonów też stwierdziła, że "może być". Także wcisnęła mi przy okazji zabieg 3 minutowy z ciekłym azotem za 150zł. Już więcej nie poszłam do żadnego dermatologa.

Później w końcu uprosiłam moją Panią doktor o morfologie i tarczyce. Chociaż znowu byłam brana za histeryczkę. Objawy jakie mnie skłoniły o poproszenie o morfologie to; senność, szybkie tycie, pocenie się, zmęczenie, zły nastrój. Oczywiście okazało się, że miałam racje. Dostałam lek Euthyrox, który brałam pół roku. Po pół roku oczywiście nic się nie zmieniło jeśli chodzi o wypadanie, ale miałam nadzieje, że jak się tylko unormują hormony, to wszystko wróci do normy, więc byłam bardzo podekscytowana, że w końcu mój problem się rozwiązał.

Zrobiłam badania po 7 miesiącach i moje hormony tarczycowe były okay. Pomyślałam, więc że nie będę brała chemii jeśli wszystko jest w porządku. Włosy ratowałam Loxonem 2%, bo gdzieś też skojarzyłam, że mogę mieć łysienie androgenowe. Ale po Loxonie tylko więcej włosów mi wypadało więc odstawiłam. Coraz bardziej widziałam u siebie raczej objawy łysienia androgenowego niż tarczycy. Intuicyjnie traktowałam moje wypadanie jako łysienie androgenowe. Objawy jakie miałam to: senność, nieregularne miesiączki, długie cykle, nadmierne owłosienie (ale nie na głowie), trądzik, pocenie się, otyłość brzuszna, ból jajników, łakomstwo na słodkie.
Na studiach nauczyłam się umiejętności szukania informacji prawdziwych, które były potwierdzone naukowo na zagranicznych stronach. Zaczęłam szukać informacji dotyczących blokerów złego testosteronu. Znalazłam dużo informacji poświęconych wierzbownicy, palmie sabałowej, minodixilu, mięcie, dyni. Zaczęłam wszystko stosować  i od tamtej pory moje włosy wracały do dawnej gęstości. Oczywiście zajęło mi to całe studia (3 lata), ale widziałam u siebie znaczące efekty przy piciu jednego kubka wierzbownicy dziennie, plus masaże głowy, w sumie wszystko co pobudzało krążenie. Testosteron osłabia przepływ krwi w obrębie mieszka. Na studiach (kosmetologia) dowiedziałam się, że tak naprawdę naskórek jest tak silną barierą dla wszelkich substancji odżywczych, że albo coś musi mieć sporo alkoholu, albo musimy sobie zdzierać warstwę naskórka, żeby coś się do głębszych warstw dostało. W przypadku owłosionej skóry głowy żadne z tych rozwiązań nie wchodzi w grę na dłuższą metę. Dlatego też odstawiłam wcierki i postawiłam na sam masaż.

Pod koniec studiów poszłam do ginekologa, który zrobił mi USG jajników i jak się okazało co podejrzewałam wcześniej, mam książkowe PCOS. Nie zdziwiło mnie to, ale zdziwiło mojego ginekologa że nie chce brać na to hormonów. Może mogłabym brać, ale jestem bardzo niesystematyczna, więc wolę naturalne środki bez skutków ubocznych.

Zaczęłam ostatnio czytać o relacji niedoczynności tarczycy z PCOS i prolaktylemią i okazuję się że może to mieć związek z guzem przysadki (nie złośliwym) i tak też potwierdził mój nowy doktor, który specjalizuje się w chorobach tarczycy. Rozwiązania są dwa albo operacja mózgu gdzie wiadomo, że nie jest to rutynowy zabieg i gdzie guz może odrosnąć albo farmakoterapia. Na razie bardzo dobrze sobie radzę z symptomami PCOS i tarczycy więc nie robię nic w tym kierunku. Bardzo dużo daje też sama dieta. Dużo ludzi radzi sobie z PCOS niskokaloryczną dietą z ograniczeniem cukru i mięsa. Na dzień dzisiejszy włosy wypadają raz więcej raz mniej. Szczególnie widać to jak zacznę niezdrowo się odżywiać i odpuszczać zioła i zieloną herbatę. 


I taka to moja historia. Morał taki żeby zawsze słuchać swojej intuicji i chodzić do dobrych specjalistów. "


Arleta:

" Takie bum z wypadaniem było w 2013 roku. Wtedy był to skutek dość mocnego stresu bo utracenie bliskiej osoby w wypadku samochodowym. Dodatkowo wykryto wtedy u mnie chorobę tarczycy - Hashimoto. Dodając do siebie stres plus chora tarczyca mamy przyczynę wypadania włosów. Zaczęłam brać tabletki na tarczycę i problem powoli znikał, włosy wypadały coraz mniej. W 2015 roku, po porodzie pierwszego dziecka okazało się, że moja tarczyca się wyleczyła całkowicie! Włosy oczywiście zaczęły też bardziej wypadać po porodzie, ale często jest to normalne. Po jakimś czasie się unormowało i wypadało dosłownie tylko kilka włosków. W 2018 ponownie urodziłam, po porodzie też wypadały włosy ale nie jakoś mocno, po kilku miesiącach ponownie się unormowało. I teraz niecały rok temu zauważyłam, że z każdym tygodniem wypada ich coraz więcej, naprawdę byłam przerażona! Poszłam do lekarza rodzinnego, opisałam sytuację i zlecił badania. Mianowicie zawartość żelaza w tkankach. I to był strzał w 10tkę! Miałam dość sporo poniżej normy, lekarz przepisał żelazo i już pod koniec opakowania tabletek żelaza było widać że włosy dochodzą do siebie. Przez kilka miesięcy miałam spokój. I od jakiegoś 1,5 mies. znowu zauważyłam wzmożone wypadanie włosów. Myślę, że znowu mogą być to problemy z żelazem. Niestety nie jestem aktualnie tego zbadać. Jak tylko będę mogła od razu biegnę na badania i myślę, że to znowu brak żelaza w tkankach może być przyczyną. Braki żelaza pojawiły się u mnie tylko w tkankach. W krwi zawartość żelaza była w normie".
Anonim: "Wydaje mi się że wypadanie było spowodowane wymianą włosa. To był mój najgorszy czas, leciały miesiącami i nie chciało ustąpić. Innej przyczyny zdrowotnej nie było wszystko było okej jakby to nie ustąpiło to szukałabym winy w hormonach, ale później się wszystko unormowało. Oczywiście wypadają mi włosy, ale nie w takich dramatycznych ilościach. 

Konsultowałam to z dermatologiem, który okazał się wybawieniem na szczęście pierwszym i ostatnim miejmy nadzieję teraz jedynie co stosuje na wypadanie to wcierkę minovivax 2% widzę dużą różnicę. Stosuję już z ok 3-4 miesiące. Widzę poprawę w wyczesywanych włosach i duży wysyp baby hair. Możliwe że też przesadzałam z tym, ale wypadanie włosów to nic miłego. Okropny widok. Myślałam właśnie, że podłoże było gdzieś w chorobie.

Wcześniej był problem z łupieżem i to z takim że naprawdę był uciążliwy, ale przeszło po czasie samoistnie. Używałam szamponów specjalistycznych, ale to pewnie wiek dorastania więc już minęło. Aktualnie bym zapomniała mam atopowa skórę skłonna do plam itd. Ostatni czasy też mnie coś wysypało, przy skroni włosów, na linii ale również przechodzi a skutkiem była zmiana szamponu od którego na drugi dzień dostałam plam i wyglądały co najmniej jakby ktoś wypalił mi 3 czerwone placki. Stosuję teraz naprawdę delikatne szampony do skóry atopowej i widzę różnicę i z wypadaniem i z czerwoną skóra czy tam jakimiś plamkami + stosuje wcierkę i na razie zobaczymy jak to dalej będzie. "
Kinga: "Przeszłam wiele, najpierw z powodu problemów z hormonami, źle rozpoznanych, później z powodu leków na serce, aż w końcu problemy hormonalne stały się guzami złośliwymi z przerzutami i wreszcie pojawiła się odpowiedź dlaczego organizm nie działa jak należy, dlaczego tracę włosy, siłę. Korzystam z zabiegów mezoterapii, po których mam od razu karboksyterapię i to regularnie co tydzień, żeby poprawić kondycję skalpu i włosów." Karolina:
"Problem z wypadaniem włosów zaczął się kilka lat temu. Po brutalnej stracie mojego ukochanego zaczęły mi lecieć włosy garściami. Straciłam praktycznie połowę włosów. Każde mycie kończyło się dla mnie płaczem, zaczęły mi się robić zakola. Włosy były tak przerzedzone, że nie wiedziałam jak się czesać aby ukryć przerzedzoną głowę.
Wszyscy na około mi powtarzali, że to przejdzie, jak tylko wyjdę z depresji to umiarkuje mi się wypadanie spowodowane stresem.
Przez dwa lata próbowałam ratować się tabletkami na porost włosów, ale włosy jak wypadały tak wypadały. Oczywiście zrobiłam w między czasie badanie, które były całkowicie w normie.
Postawiłam na wcierki domowej roboty, jedyny który naprawdę zaczął mi hamować wypadanie włosów był to sok wyciskany z tartej świeżej czarnej rzepy. Włosy po miesiącu wypadały mniej, nawet zaczęły mi rosnąć małe włoski niestety bardzo słabe, ale i tak dla mnie było już to dużo, byłam pewna że wszytko się u mnie normuje i że problem z wypadaniem jest za mną.
Ale niestety...
Rok temu zauważyłam identyczny problem, włosy zaczęły lecieć od nowa. Byłam załamana... oczywiście wróciłam do stosowania mojej wcierki z rzepy w nadziei, że pomoże mi ponownie. Po trzech miesiącach nie zauważając zmiany skierowałam się do lekarza, który przepisał mi ponownie badania krwi. Okazało się ze mam niedoczynność tarczycy.
Jestem aktualnie na tabletkach, aby uregulować hormony, co do włosów jak na razie nie widzę żadnej większej zmiany, może nie wypadają mi garściami ale wypadają. Często robię wcierki, nakładam olej na włosy aby je wzmocnić, próbuje dbać o włosy mimo tego, że nie jestem w stanie przestać ich prostować. Teraz od tygodnia zaczęłam brać biotynę, słyszałam dużo dobrych opinii na temat brania tego suplementu, więc spróbuje może coś mi pomogą. Również przyjmę rady od was, bo czasami mam już dosyć... mimo wszystko nie tracę nadziei, że będę jeszcze cieszyć się gęstą czupryną ."
Monika:

"Ciężko określić kiedy zaczęły mi wypadać włosy. Traktowałam je bez żadnej świadomej pielęgnacji. W okresie okołogimnazjalnym jedynym problem jaki miałam z włosami było przetłuszczanie, więc codziennie były myte rypaczem. Były w miarę gęste i długie. 


Później było coraz gorszej, włosy się stopniowo przerzedzały. Natknęłam się wtedy na stare zdjęcia i przeżyłam szok że miałam kiedyś o wiele więcej włosów - nie widziałam tego, właśnie przez tą stopniowość przerzedzania. Byłam wtedy głupia i zła na cały świat, tym bardziej na włosy, więc zamiast o nie dbać to jeszcze bardziej je katowałam. W końcu poszłam do fryzjera i obcięłam włosy przed ucho, załamana tym jak wyglądam. Włosów miałam ze trzy razy mniej niż kiedyś.
Niestety mimo obcięcia włosy nadal wyglądały tragicznie, w pewnym momencie na głowie miałam trzy włosy ja krzyż, nawet ciężko to było nazwać włosami - po prostu zwisały takie smętne piórka.

Zaczęłam szukać pomocy. Poszłam do trychologa - niestety żałuję wydanych tam pieniędzy. Owszem było spojrzenie na skórę głowy, ale na pewno nie od specjalistycznej strony. Pani trycholog stwierdziła że mam łupież i zatkane mieszki włosowe więc dała mi wcierkę oczyszczająca i szampon. (Tzn ja kupiłam, ile tam kasy zostawiłam nie pytajcie, żałuję każdej złotówki, ale byłam zdesperowana).
Jakiś czas po trychologu poszłam do dermatologa. Pani przepisała mi wcierki (minovivax, alpicort) które chyba trochę pomogły. Teraz używam ich już sporadycznie, zresztą od początku miałam problem z systematycznością jeśli chodzi o wcieranie. Badania krwi (w tym hormony tarczycy) na tamten czas były okej, co mnie martwiło bo nie mogłam znaleźć przyczyny. Gdyby wyszło coś nie tak, byłoby wiadomo dlaczego włosy lecą i jak to eliminować.

W głównej mierze włosy przestały mi tak wypadać dzięki świadomej pielęgnacji, wyeliminowaniu złych szamponów. Polecam sprawdzić czy nie jesteście uczulone na CB.
Nadal walczę z wypadaniem,ale dzięki myciu włosów rzadziej, stosowaniu metod CG i OMO, unikaniu częstego czesania, włosy już tak nie wypadają. O właśnie, nie napisałam o najważniejszym: przez długi czas wyniki były okej. Badałam specjalnie hormony tarczycy bo mam w rodzinie choroby tarczycy. Ale nic. Można powiedzieć że niedoczynność pojawiła się nagle, mimo że włosy wypadały już wcześniej. W przeciągu kilku miesięcy z wyników w normie skoczyłam w niedoczynność i biorę leki. Mam wrażenie że jest lepiej. Także polecam regularnie badać tarczycę bo może być okej i nagle cyk okazuje się że jednak musisz się leczyć."

Patrycja:



"Skąd Ja to znam...
Najpierw u lekarza rodzinnego zgłaszałam problem - wysłał mnie na badanie krwi pod kątem hormonów tarczycy i żelaza. Wszystko w normie.

Potem odesłał mnie do stomatologa, żeby sprawdzić, czy psujące się zęby nie są przyczyną. Zęby zdrowe i systematycznie leczone.

Potem do ginekologa - wszystko w normie.

W końcu rozłożył ręce i stwierdził, że to stres. Potem był dermatolog i specyfiki zalecane przez niego (na swędzące krostki na skórze głowy i na wypadanie). Z własnej kieszeni zrobiłam rozszerzone badania hormonów i poszłam z tym do trychologa, który stwierdził, że to wygląda jak łysienie androgenowe, ale hormony mam przecież w normie...

Wszyscy rozkładali ręce, a problem nie ustępował. Wszyscy stwierdzili, że to przez stres. Aż w końcu sama w to uwierzyłam...
Generalnie potencjalnych przyczyn widziałam wiele. Jakieś 8 lat temu przeżyłam bardzo stresująca sytuację, a podobno stres wpływa na wygląd mieszków włosowych, przyspieszając ich starzenie się i co za tym idzie wypadanie. Z problemem borykam się od około 2015 roku. Do tego dochodził stres ze studiów, chemia wokół mnie (dosłownie, bo studiowałam na wydziale chemicznym) i zaniedbana dieta.
Teraz staram się zdrowo odżywiać, wysypać, nie stresować. Używam wcierek i zmieniłam szampony na łagodniejsze. Raz jest lepiej, raz jest gorzej. Raz mam wysyp baby hair, a czasem jakby przestój. Choć włosy rosną bardzo szybko zaraz po obcięciu u fryzjera."

Martyna:



"Zaczęło się od podrażnionej skóry głowy po farbowaniu (reakcja alergiczna), później pojawiło się przesuszenie, które zlekceważyłam myśląc że samo przejdzie. W końcu skóra głowy była tak mocno przesuszona, że aż bolała i doszło jeszcze do tego zapalenie mieszków włosowych. Ogólnie zrobił mi się straszny stan zapalny skóry głowy, a włosy wypadały tak, że po jednym myciu odpływ w wannie się zatykał.

Poszłam do trychologa, który zbadał skórę pod powiększeniem i to był dramat. Tak czy inaczej przepisano mi pillingi, odkażanie olejkiem herbacianym i myślę, że najbardziej pomógł mi właśnie pilling, cerkogel a później glutek z siemienia lnianego i rozwadnianie szamponów /mycie odżywką.
Byłam z tym też u dermatologa to stwierdził, że nie widzi nic niepokojącego i przepisał mi szampon na łupież, drugi dermatolog tak samo."

Asia:

"Mam włosy falowane. Zauważyłam wzmożone wypadanie włosów ok. roku temu. To było straszne. Straciłam może 3/4 swoich włosów. Nie wiedziałam co jest nie tak. Myślałam, że to stres, przesilenie jesienne, pogoda. Poszłam do kilku specjalistów. Każdy twierdził coś innego.

Okazało się, że to jest choroba skóry głowy - łojotokowe zapalenie skóry głowy. Przy większych nasileniach stresu, skóra zaczyna się bardziej łuszczyć, nie oddycha i włosy wypadają. W życiu nie domyśliłabym się, bo wszystko było w porządku. Zauważyłam, że włosy wypadają mi w trochę większej ilości przy myciu, a później podczas mycia zaczęłam je wyciągać pasmami. Bałam się ich dotknąć. Bałam się umyć włosy. Bez mycia pozostawałam tak długo, jak było to możliwe.

Dermatolog, która zdiagnozowała u mnie ten problem powiedziała, że można to podleczyć. Dostałam wcierkę ze sterydami i piankę na większe ogniska zapalenia i suplementy diety. Przyjmowałam gelacet (polecam) i vitapil. Niektórzy dermatolodzy wolą to. Suplementacja, wcierka przez ileś dni. Wszystko na receptę. Po moich przygodach, proszę mi uwierzyć, że dermatolodzy nie są jacyś dobrzy, są znikomo przeszkoleni. Dermatolog, która mi pomogła potraktowała mój problem zdawkowo tzn. zajęła się leczeniem skóry głowy niż samym wypadaniem. Zignorowała to. A jest to straszne, bo my kobiety chcemy o te włosy zadbać.
Częsta zmiana kosmetyków u mnie. To powoduje u mnie wypadanie. Dbam o nie świadomie 8-9 miesięcy i wypróbowałam wiele produktów. Niektóre mi nie służą. Po zmianie i użyciu włosy i skóra nie reagowały na to dobrze."
POZOSTAŁE KRÓTKIE HISTORIE

Karina:
"Ja w tym momencie straciłam połowę włosów. Nałożyły się dwie przyczyny - w sierpniu urodziłam drugie dziecko, a w grudniu złamałam nogę co wiązało się z dużym stresem i narkozą. Codzienne zbieram kłębek włosów. Od dwóch miesięcy w ruch poszły wcierki (jantar, który nie zrobił mi nic, obecnie medikomed i powoli pojawiają się bejbiki). Od wczoraj biorę vitapil mama, od jutra wchodzi pokrzywa do picia, oraz natka pietruszki do wszystkiego. Po wypłacie zamawiam ze dwie, trzy różne wcierki u Agnieszki i będę dalej działać."


Ada:


"Ja z powodu przewlekłego stresu straciłam 3/4 swoich włosów Niestety przez sytuacje życiową nawet nie zauważyłam kiedy to się stało. Dopiero ok 2 lat temu jak zobaczyłam na zdjęciu swój profil głowy, gdzie były mega przeswity się załamałam.

Brałam Revalid przez 3 miesiące i kuracje Vichy dwukrotnie. Cudów oczywiście nie było ale chociaż mniej wypadały. Dopiero od pół roku wciągnęłam się przez Agnieszke Niedziałek, którą przez przypadek zobaczyłam na Youtube. Zaczęłam świadomą pielęgnację Przynajmniej się staram.Wcierki to dla mnie świętość i odkrycie życia. Włosy w końcu zaczynają jako tako wyglądać, nie łamią się (wcześniej całe pościel po nocy była w moich włosach). I przede wszystkim mam baby hair Wiadomo, że nie spodziewam się powrotu gęstej czupryny ale jest nadzieja, że nie będę łysa."


Magda:


"Ja mam z natury proste włosy ale również mam problem z włosami, którego nie do końca rozumiem, może któraś miała lub ma coś podobnego?
 Miałyście gęstą bujną czuprynę od dziecka, a w raz w wiekiem włosy na całej długości się przerzedziły, chodzi mi o ilość włosów na długości (a nie grubość)? Z gęstych włosów, w dużej ilości została mi 1/2, może nawet 1/3 tego, co miałam.

Włosy nie są suche, pokruszone, wręcz odwrotnie niskopory, są gładkie i lśniące w dotyku). Z kolei na całej głowie mam wysyp baby hair, dosłownie na czubku głowy, karku, po bokach- wychodzą z tych włosów długich i tak już 3 lata może sytuacja wygląda i wciąż ilość włosów ta sama, nie jestem pewna czy te bejbiki w ogóle rosną dalej (nie widzę różnicy na przestrzeni lat).

Im dłuższe się robią, tym na długości coraz więcej prześwitów? 7 lat temu miałam silny wypadek, 7 razy pod narkozą i operacje ale ciągle stosowałam świadomą pielęgnacje, dieta w porządku, hormony wyleczone a problem jak był tak jest- stres był i jest i tego nie uniknę, ale dziwne jest to, że mam taki wysyp babyhair ale na długości ciągle to samo (mimo dobrej, dopasowanej pielęgnacji)."


Anna:

"Witam. Włosy zaczęły mi się przerzedzać 2-3 lata temu. Zawsze były cienkie. Badania wyszły w normie. Powodem był stres. Stosuję wcierke Minovivax 5% (jest na receptę) i to pomaga. Jest dużo baby hair i nie ma już takich prześwitów.'

Michalina:

"Cześć dziewczyny. Ja również zmagam się z wypadaniem włosów już od ponad 10 lat. Nierównowaga hormonalna, hashimoto. To, co ja zauważyłam, to to ze przy stosowaniu porad CG, głownie chodzi o stylizatory, moje włosy wypadają znacznie bardziej, dlatego sporadycznie je definiuję. Myślę, że przy codziennej stylizacji po miesiącu zostałabym z połowa włosów, które teraz mam. "

Anna:

"U mnie około roku po ciąży, włosy najpierw zaczęły wypadać po mału a później mogłam wyciągać sobie z głowy je garściami, do tego 30 kg w plusie. Po wielu lekarzach i bardzo długo trwała moja tułaczka, aż wreszcie trafiłam na człowieka, który od razu postawił bezbłędną diagnozę. Zlecił odpowiednie badania i pokierował do dalszych specjalistów. I tak okazało się, że walczę z niedoczynnością tarczycy Hashimoto (moja tarczyca jest wielkości jak u 3 letniego dziecka), insulinooporność, alergie wziewne, zespół jelita drażliwego i masę nietolerancji. Niestety codziennie łykam garść leków (Letrox, Metformax, Clatra, Asmenol i inne) ale efekty są, włosy wypadają ale myślę, że taka ilość jest jak najbardziej normalna. Od kilku miesięcy staram się bardzo stosować świadomą pielęgnację i jakże byłam szczęśliwa gdy moja fryzjerka mnie pochwaliła. I czuje wreszcie, że odzyskuje moje włosy."



Co łączy wszystkie te historie?
Łączy je więcej niż może się wydawać. Zauważcie ile jest przyczyn! Niedoczynność tarczycy, zła dieta, łysienie na tle hormonalnym, PCOS, stres, nieodpowiednia pielęgnacja, uczulenie na poszczególne składniki... i wiele innych. Do tego niekompetencja specjalistów (w większości przypadków). Odsyłanie do innych specjalistów wydaje się być znajome, prawda? Niech rękę podniesie ten, kto się z tym nie spotkał i już na pierwszej wizycie wiedział, że coś jest nie tak.

Oczywiście, nie mówię że wszyscy specjaliści są niekompetentni, bo zdarzają się przypadki cudownych ludzi. Jednak większość wizyt kończy się podobnie... "Ma Pani gęste włosy, czego Pani chce!", "Ja się na tym nie znam". "Pani/Pana wyniki są w normie, po co szukać głębiej?". "Wymyśla Pan/Pani"... i tym podobne. Koniec końców krążymy po gabinetach przez wiele lat, wydając swoje ciężko zarobione pieniądze na rozpoznanie problemu. Tego czasu, pieniędzy i zdrowia już utraconego nikt nam nie zwróci. Nieleczony problem może nieść za sobą poważne konsekwencje, dlatego warto szukać do upadłego! Nigdy nie lekceważcie problemu wypadania włosów. 

Jasne, część takich przypadków nie zwiastuje niczego poważnego. Jednak większość z nich już świadczy o poważnym problemie naszych organizmów. Zobaczcie tylko ile jest niezdiagnozowanych przypadków. Ile osób dalej walczy z wypadaniem włosów, ile wciąż szuka przyczyny.

Swoją pomoc dostałam dopiero po 4 latach biegania między gabinetami! Nie podważam kompetencji moich lekarzy/specjalistów prowadzących, ale skąd mogę mieć 100% pewność, że teraz trafiliśmy w dziesiątkę? Mogę. Moja aktualna potencjalna przyczyna jest najbardziej prawdopodobna ze wszystkich jakie kiedykolwiek usłyszałam. 

Analiza, analiza i jeszcze raz nieugiętość. Niestety teraz tylko takie zachowanie może nam pomóc i nas uratować. Wierzę w to, że problem wypadania włosów z czasem przestanie być lekceważony przez społeczeństwo. Przez Was i specjalistów. Wypadanie to tylko jeden ze znaków, że coś niedobrego się z nami dzieje. Wierzę w to, że gdy tylko stwierdzicie, że włosy wypadają Wam w wzmożonej ilości szybko coś z tym zrobicie. Tak samo jak idziecie do dentysty z bolącym zębem. Działacie od razu, prawda?

Tak samo trzeba zrobić i w tej kwestii. Badania, wizyty u specjalistów aż do skutku! Nie chodzi już o same włosy, tylko o Wasze cenne zdrowie.

Dziękuję za uwagę. Dla wszystkich wielkie podziękowania i życzenia zdrowia oraz wytrwałości!

Buziaki!