Peeling SKÓRY GŁOWY - jakie niesie korzyści?


Cześć Kochani!

Święta, święta i po świętach! Odpoczęliście? Teraz trzeba wziąć się do pracy, samo się nie zrobi! :)

Ostatnio na blogu pojawiały się głownie recenzje, dlatego dzisiaj mam dla Was coś pielęgnacyjnego. Aspekt, o którym większość z nas bankowo zapomina, a jest o bardzo ważnym elementem w pielęgnacji. Mowa o peelingu skóry głowy!




Od skóry głowy wszystko się zaczyna, można rzec że wyrasta. Dlatego warto zadbać i o tę część głowy, ponieważ jej pielęgnacja jest równie ważna jak dbanie o włosy na długości.

Peeling - nic innego jak oczyszczenie skóry głowy z zanieczyszczeń, łoju, obumarłych włosów, a także zrogowaciałego naskórka.

Peeling ma za zadanie uregulować pracę gruczołów łojowych, dzięki czemu skóra naszej głowy pozostanie świeża na dłużej. Przyczynia się również do zniwelowania łupieżu. W parze z peelingiem idzie masaż, który poprawia krążenie krwi oraz wpływa korzystnie na dotlenienie i odżywienie cebulek włosów. Oczyszczona skóra głowy znacznie lepiej będzie wchłaniała substancje aktywne zawarte w kosmetykach.


Zalety regularnego wykonywania peelingu:

♦ uregulowanie pracy gruczołów łojowych;
♦ pobudzenie krążenia i dotlenienie cebulek włosów;
♦ lepsza wchłanialność substancji aktywnych;
♦ zniwelowanie łupieżu;
♦ pobudzenie mieszków (stymulacja porostu);
♦ uniesienie włosów od nasady;
♦ usunięcie zanieczyszczeń i obumarłych włosów;
♦ zrelaksowana i rozluźniona skóra głowy (zaleta masażu);
♦ stymuluje porost nowych włosów;

Na pierwszy rzut oka widać, że regularne stosowanie peelingu może przynieść same korzyści! Ważne też, aby wybrać odpowiedni peeling do naszej skóry głowy.

W internecie jest mnóstwo przepisów na domowe papki peelingujące. Sama jednak korzystam z produktów profesjonalnych, do których mam zaufanie i o nich Wam napiszę. Domowe peelingi nie przynosiły u mnie należytego efektu w porównaniu do kosmetyków specjalistycznych. Do tej pory miałam okazję wypróbować dwa peelingi. Bandi tricho - peeling (peeling trychologiczny - enyzmatyczny) recenzja TUTAJ oraz peeling Pharmaceris H STIMUPEEL (peeling mechaniczny - z drobinkami). Z obu jestem bardzo bardzo zadowolona i na pewno przy nich pozostanę. Dodatkowo przy okazji mam zamiar wypróbować nowy peeling trychologiczny od Elfapharm. Ale o tym kiedy indziej! 



Jak często stosować peeling skóry głowy?

W zależności od potrzeb. Na jednym kosmetyku będzie napisane raz na dwa tygodnie, na drugim raz na tydzień. Sama stosuję peeling raz w tygodniu (co drugie mycie) i Wam też tak polecam.



Kiedy i jak aplikować?

To zależy od peelingu. Bandi TRICHO - PEELING nakładam przed myciem włosów, na suchą skórę głowy. Natomiast Pharmaceris H STIMUPEEL stosuję również przed myciem, ale po zwilżeniu skóry głowy. Całość wmasowuję przez kilka minut w skalp po czym spłukuję i nakładam całą resztę kosmetyków. Przy loczkach bywa ciężko dotrzeć w każdy zakamarek, dlatego polecam robić przedziałki w równych odstępach (ok. 2 cm). Jeżeli natomiast jesteście zbyt leniwi, nakładajcie jak leci. Pod palcami z pewnością wyczujecie miejsca, w które kosmetyk nie dotarł. Skórę głowy polecam masować przynajmniej 5 minut.


Wykonując peeling skóry głowy pamiętaj o:

♦ delikatności i dokładności, nigdzie się nie spieszcie. Peeling róbcie powoli i dokładnie, aby nie poranić skóry głowy.

♦ systematyczność; aby zabieg przyniósł zadowalające efekty, ważne jest aby wykonywać go regularnie.

Sama jeszcze do niedawna lekceważyłam tę czynność, jednak po wizycie u trychologa TUTAJ, wyniosłam dużo wiedzy na ten temat i postanowiłam wdrożyć regularny peeling w swoje życie. Mam dwa ulubione peelingi, których używam naprzemiennie. Uwielbiam to uczucie świeżości po wykonanym zabiegu! Skóra głowy jest wtedy zaskakująco gładka i odświeżona. Jeżeli tylko macie możliwość, zachęcam do regularnego peelingu skóry głowy! To tylko kilka minut dłużej podczas włosingu, a efekty są zadowalające. 

Jaki jest Wasz ulubiony peeling? Stawiacie na rozwiązania naturalne, czy kupujecie gotowe, specjalistyczne kosmetyki? Piszcie! 

Buziaki! 

zdjęcie główne: www.pexels.com
źródła; własa wiedza, anwen.pl



Bądź na bieżąco z postami: 

https://www.bloglovin.com/blogs/curlyclaudie-swiadoma-pielegnacja-kreconych-19171391
http://www.facebook.com/curlyclaudie
http://www.instagram.com/curlyclaudie

ShinyBox grudzień 2017 - moje pierwsze pudełko!


Cześć Kochani!

Jak Wam idą przygotowania do świąt? Ciasta upieczone? Prezenty zapakowane? :) A może macie już plany na Sylwestra?

Dzięki dzisiejszemu postowi i produktom jakie w nim znajdziecie, będę mogła otworzyć nową serię postów! Jaką? Dowiecie się już nie długo! Na pewno będzie KOSMETYCZNIE!



Na początku miesiąca dostałam maila z małym rabatem na pierwsze pudełko jakie zamówię z www.shinybox.pl. Pomyślałam, że zrobię sobie mały prezencik pod choinkę, tym bardziej że seria grudniowa shinybox jest typowo świąteczna. Pudełeczko zamówiłam, w połowie tego tygodnia już je odebrałam. Z racji, że było to pudełko z rabatem i należało pierwszych, które zamówiłam, wersja została troszkę "okrojona". Ale i tak się cieszę! Co się w nim znalazło? Patrzcie! :)




Dwa produkty pełnowymiarowe:

Barnängen - żel pod prysznic w cenie 24.99 zł / 400ml

Farmona - Dermacos ANTI-REDNESS micelarny płyn do mycia twarzy 200ml w cenie od 10.50 zł do 48.00 zł



Następne produkty zaliczały się do tych mniejszych:

Efektima - peeling + maska do dłoni w cenie 2.59 zł / sztuka

Food by Ann - Pocket Energy Bar (u mnie wersja z kokosem i bananem) w cenia 3.89 zł / 35g

éprouvage - kieszonka z włosowymi próbkami (szampon, odzywka, maska i spray nadający objętość)  w cenie 30 zł / zestaw






Poza wyżej wymienionymi kosmetykami, znalazłam jeszcze próbkę kremu do rąk Orphica oraz kilka karteluszek z kodami rabatowymi. 

Do pudełka została dołączona rozpiska z kosmetykami jakie mogły znaleźć się w boxie. Przy większości z nich widniała informacja "produkt otrzymały klientki, których grudniowy zestaw shinybox będzie min. (tutaj kolejno) drugim, szóstym itd. w ramach jednej subskrypcji bądź aktywnego pakietu". Ja jako "świeżak" dostałam tę wersję "okrojoną". Mimo tego nie narzekam. Nie żałuję ze względu na to, że zakupiłam box z 50% rabatem. Inaczej byłabym baaardzo nie pocieszona! 

Jako włosomaniaczka liczyłam oczywiście na coś włosowego. Coś drobnego się znalazło! Niestety zmartwił mnie skład, ale o tym w innym poście! Kosmetyki do codziennego użytku z pewnością mi się przydadzą! Akurat uwielbiam wszelakie żele pod prysznic. :) Przetestuję i podzielę się z Wami wrażeniami :) Ciekawi?

Samo pudełko, pakowanie i urok oceniam bardzo dobrze! Bardzo miło otwierało mi się box, pewnie dlatego, że uwielbiam takie paczuszki! :) 

Są wśród Was osoby, do których regularnie przychodzą śliczne pudełka z Shinybox? Może dopiero chcecie się skusić? Piszcie!

Zamów swoje pudełko TUTAJ! 

A tym czasem życzę wszystkim Wam wesołych, pogodnych, radosnych i spokojnych świąt w gronie najbliższych osób. Oby prezenty były trafione, a Sylwester upojny! Wszystkiego dobrego :)

Buziaki!


Bądźcie na bieżąco z postami! :) 

https://www.bloglovin.com/blogs/curlyclaudie-swiadoma-pielegnacja-kreconych-19171391

http://www.facebook.com/curlyclaudie

http://www.instagram.com/curlyclaudie
 

Suszarka REMINGTON D-5219 z DYFUZOREM


Cześć Kochani!


Na początku chciałabym Was przeprosić, że nie ukazała się listopadowa włosowa aktualizacja. Spowodowane jest to moim totalnym dołem, który dotyczy wypadania włosów... Nie mogę znieść widoku zdjęć, na których moje włosy prawie wcale nie mają objętości... Porównując zdjęcia sprzed roku a teraz, różnica jest ogromna. Wypadanie włosów stało się problemem spędzającym mi sen z powiek, dlatego bardzo Was przepraszam. Postaram się, aby w styczniu sytuacja się nie powtórzyła.
A teraz do sedna!

Na szczęście w sobotę pojawiło się trochę więcej światła w moich czterech kątach, dzięki czemu mogłam porobić zdjęcia do postów! Dzisiaj podzielę się z Wami recenzją suszarki z dyfuzorem, którą każda kręcona głowa powinna posiadać w swoich włosowych akcesoriach. :) Więcej niezbędnych akcesoriów znajdziecie w TYM poście.



Zacznę od tego, że od momentu kiedy zaczęłam jakkolwiek dbać o loki, przez moje ręce przeszły trzy, porządne suszarki. Tych zwykłych nie liczę, ale taką miałam tylko jedną. Pierwszą, którą zakupiłam ok. trzech lat był Remington D-5220 . Niezawodny! Ale przyszedł czas na zmiany. Kupiłam, z pewnością znanego, Philipsa HP8232. Klapa. Wydała mi się być niesolidna, plastikowa, długo suszyła włosy - po prostu nie to. Oddałam ją mamie, a sobie sprawiłam kolejnego Remingtona D-5219, o którym dzisiaj Wam opowiem!

Jeżeli mowa o suszarkach, z pewnością mam słabość to tych z firmy Remington. Są solidne, czuć że trzyma się ją w ręku. Należą do tych poręcznych i nie dużych. Idealne!



Remington D-5219 posiadam od lipca 2017r. Kupiłam go w ciemno, nie czytając żadnych opinii o nim. Jak już wspomniałam, suszarki Remingtona są boskie! Dlatego też nie bałam się tego zakupu.
Zakupu dokonałam w sklepie Euro RTV I AGD, zapłaciłam 120 PLN. Bardzo często jednak są przeceny, wtedy możecie dostać suszarkę za 99 PLN.

Suszarka wyposażona jest w 3 wymiennie nasadki, w tym oczywiście dyfuzor, na którym dziś się skupię (pozostałe nasadki przedstawię Wam w innym poście). Sam dyfuzor również jest bardzo solidny. Wykonany z dobrego jakościowo plastiku. Jest gruby, więc przy upadkach mało prawdopodobne, że coś się złamie i odpadnie. Ząbki dyfuzora mają długość ok. 4/5 cm. Myślę, że jest to dobra długość, aby dostatecznie porozdzielać pasma loków. Ponadto mają dość duże otwory (podobnie jak cały dyfuzor), dzięki czemu włoski szybciej schną.




Susząc włosy możemy skorzystać z trzech ustawień temperatury nawiewu (letni, ciepły, gorący) oraz dodatkowego przycisku zimnego powietrza, oznaczonego śnieżynką. Suszarka posiada dwa ustawienia szybkości nawiewu. Osobiście korzystam z tego pierwszego - wolnego. Włosy schną w normalnym tempie, a przede wszystkim nie są narażone na zniszczenia.

Suszarka jest wyposażona w funkcję pielęgnacji jonowej. Dzięki niej łuski włosa zostają wygładzone, a włosy nie elektryzują się.




Mój poprzedni Remington posiadał jeszcze funkcję turbo, której bardzo brakuje mi przy tym modelu. Ale cóż, nie można mieć wszystkiego. ;)

Jak przy większości tego typu urządzeń, znajdziemy również uchwyt, na którym można zawiesić suszarkę. Tylna siatka jest bardzo łatwa do zdjęcia oraz do wyczyszczenia.




Sama suszarka jest bardzo mała (mniejsza od standardowych suszarek Remingtona), dzięki czemu łatwiej ją spakować. Sprzęt jest solidny, twardy, nic nie lata, nic nie zgrzyta i nie odstaje. Krótko mówiąc jest naprawdę porządny!



Na wyżej opisany sprzęt nie mogę narzekać. Sprawdza się naprawdę świetnie! Uwielbiam tę suszarkę. Nigdy nie mam problemu ze spuszonymi bądź naelektryzowanymi włosami, te są zawsze dobrze zdefiniowane i utrwalone. Nie oszukujmy się, dobra suszarka z dobrym dyfuzorem to część sukcesu!



Z czystym sumieniem mogę go Wam polecić! Myślę, że każdy oraz każda z Was powinna posiadać podobny sprzęt. Z całego serca polecam Wam suszarki marki REMINGTON! Moim zdaniem nie ma lepszych! Kto podziela moje zdanie? :)

Jest ktoś, kto również używa tego samego sprzętu co ja? Piszcie!

Buziaki!

Bądź na bieżąco z postami! 

https://www.bloglovin.com/blogs/curlyclaudie-swiadoma-pielegnacja-kreconych-19171391
http://www.instagram.com/curlyclaudie
http://www.facebook.com/curlyclaudie


WASZE WŁOSOWE HISTORIE




Cześć Kochani! :) 

Zanim przejdę do sedna tego postu, pozwolę sobie na małą dygresję. Publikując TEN SAM wpis jakiś czas temu, spotkałam się z trzema niekoniecznie korzystnymi komentarzami oraz dość dziwną dla mnie sytuacją. Nie będę się rozwijała, wszystko zawarłam w TYM poście. Nie zamierzam rezygnować z zaplanowanych serii i postów, więc oto jest! Nowa, dość ciekawa seria postów.

Z racji, że jest Was tutaj dużo, z dnia na dzień coraz więcej, mam dla Was ciekawą propozycję. Co powiecie na serię postów "wasze włosowe historie"?




Seria będzie miała na celu pokazanie, jak zmieniały się Wasze włoski na przestrzeni czasu. NIE TYLKO LOKI! Czy od zawsze się kręciły, czy zaczęły dopiero w pewnym momencie Waszego życia? Jeżeli jesteście po włosowych "przejściach" z lokami, falami i włosami prostymi jak druty, macie szansę opowiedzieć o tym innym włosomaniakom.

Dzięki Wam prowadzenie bloga stało się dla mnie jeszcze większą pasją i dobrą zabawą, za co serdecznie Wam dziękuję! Dajcie mi mega kopa do działania! Nie sądziłam, że spotkam się z tak miłym przyjęciem z Waszej strony. :)


Czego spodziewam się w Waszych włosowych historiach?


♦  historii życia włosów od Waszych najmłodszych lat, aż po dziś dzień;
♦  przede wszystkim zdjęcia, im więcej tym lepiej!; 
♦  krótki opis Waszej pielęgnacji przez cały ten czas;
♦  czy kochaliście swoje czupryny od zawsze, czy wręcz przeciwnie - nienawidziliście ich;
♦  kilka słów od Was, jak czujecie się z najpiękniejszymi włosami świata;
♦  wszystko co według Was może okazać się przydatne;

Jeżeli zmagacie się z problemem wypadających włosów, również piszcie! Może w ten sposób pomożemy innym włosomaniakom zwalczyć problem :) 

Historie możecie wysyłać na mój adres e-mail:

curlyclaudie@wp.pl


Czas na przesyłanie historii jest nieokreślony. Będzie to seria, która z czasem będzie się tylko powiększała. Na blogu jak i instagramie, będzie otagowana #waszewłosowehistorie #WWH.

Mam nadzieję, że nowa seria przypadnie Wam do gustu i zechcecie pomóc mi rozchulać przyszłą serię "WASZE WŁOSOWE HISTORIE". Czekam na wiadomości Kochani! :*


Dla zachęty i zobrazowania zadania, moja włosowa historia! LINK TUTAJ.


W razie pytań zapraszam do kontaktu. Bardzo się cieszę, że mogę być tutaj z Wami i przede wszystkim dla Was! :) 


 

Buziaki. :* 

Bądź na bieżąco z postami! 

https://www.bloglovin.com/blogs/curlyclaudie-swiadoma-pielegnacja-kreconych-19171391

http://www.facebook.com/curlyclaudie

http://www.instagram.com/curlyclaudie

Isana OIL CARE - OLEJEK ZAPEZPIECZAJĄCY


Cześć Kochani!

Dziś udało mi się zrobić kilka fotek na zapas, więc w najbliższym czasie wpisy będą pojawiały się częściej. Ostatnio trudno o dobre światło, musiałam pokombinować, aby zdjęcia wyszły ładnie. Myślę, że nie są tragiczne :D



Przyszła pora na krótką recenzję produktu zabezpieczającego włosy. Zima i mrozy zbliża się wielkimi krokami, a u niektórych już nawet zawitała. Warto pamiętać o należytym zabezpieczeniu włosów, które uchroni przed uszkodzeniami i mrozem. Więcej o pielęgnacji kręconych włosów zimą możecie przeczytać TUTAJ

Isana Oil Care możecie kupić stacjonarnie w Rossmannie. Standardowa cena to 14.99 PLN / 100 ml. Często jednak znajdziecie go na promocji w cenie ok. 11 PLN.


Olejek zamknięty jest w porządnej, lecz "miękkiej" buteleczce o pojemności 100 ml. Produkt można dozować za pomocą pompki, co zdecydowanie ułatwia sprawę!



Skład:

Cyclopentasiloxane, Cyclomethicone, DimethiconolHelianthus Annuus Hybrid Oil, Helianthus Annuss Seed Oil, Parfum, Argania Spinosa Kernel Oil, Limonene, Linalool, Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Citronellol, Benzyl Salicylate, Benzyl Alcohol, Alpha-Isomethyl Ionone, Geraniol, Citral, CI 40800 (barwnik)

Skład nie należy do zachwycających, ale jak na olejek zabezpieczający, idealny na zimę - może być.
Znajdziemy 3 silikony - lotne oraz łatwe do usunięcia za pomocą łagodnego szamponu, 3 oleje: olej słonecznikowy (hybrydowy), olej z nasion słonecznika oraz olej arganowy. Następnie już tylko kompozycje zapachowe, których jest sporo.

Olejek przeznaczony jest dla osób, które nie stosują metody Curly Girl (ze względu na silikony).

Konsystencja mocno gęsta, oleista, lecz nie tak lejąca jak oleje spożywcze. Kolor intensywnie pomarańczowy. Zapach bardzo przyjemny, intensywny, przypomina mi delikatnie mydła Dove zmieszane z kompozycją kwiatową. Zapach utrzymuje się na mokrych jak i na suchych włosach.



Po użyciu włosy są miękkie oraz dostatecznie wygładzone.  Do tej pory używałam olejków Marion bądź Bioelixire z Biedronki, których działanie oceniam takie 3,5/5. Zdecydowałam, że czas na małe zmiany, nabyłam Isanę. Przyznam, że ta świetnie sprawdza się jako zabezpieczacz oraz reanimator spuszonych włosów! Wystarczy odrobina olejku, aby ujarzmić spuszoną grzywę. Idealnie sprawdzi się podczas mroźnych dni.

Jak na swoją cenę i skład, Isana Oil Care jest naprawdę niezły! Ponadto jest łatwo dostępny. Z czystym sercem mogę go Wam polecić, myślę że warto spróbować mając pod ręką tak ciekawy produkt. :)

Macie już o nim swoje zdanie? Piszcie! :)

Plany na Sylwestra są? :D
Buziaki! <3


Bądź na bieżąco z postami! :)

https://www.bloglovin.com/blogs/curlyclaudie-swiadoma-pielegnacja-kreconych-19171391
http://www.facebook.com/curlyclaudie
http://www.instagram.com/curlyclaudie


Wypadające włosy - konsultacja z INTERNISTĄ


Cześć Kochani!

Długo nie było nic w sprawie mojego problemu z wypadaniem włosów, a obiecałam, że będę informowała Was na bieżąco. Kolejną wizytę ze "specjalistą" mam za sobą, zapraszam do krótkiej lektury.


zdjęcie z lipca br.

Wyniki krwi już od jakiegoś czasu goszczą w mojej teczce, Pani trycholog miała do nich wgląd i zaleciła skonsultowanie się lekarzem rodzinnym bądź hematologiem. Niestety ona sama nie ma uprawnień do wypisania mi recept. Z racji, iż hematolog w moim mieście w tym roku ma już wszystkie terminy zaklepane, udałam się do lekarza rodzinnego. Na moje szczęście albo i nieszczęście, trafiłam do internisty, u którego zaczęła się moja bieganina po gabinetach lekarskich. To ten lekarz wystawił mi skierowanie na pierwsze badania.

Sama wizyta trwała zaledwie kilka minut. Na dzień dobry doktor, o ile mogę go tak w ogóle nazwać, musiał pilnie dokończyć sprawdzanie numerów losowania Lotto, dopiero potem zwrócił na mnie uwagę. Przypomniałam mu się, przybliżyłam problem, pokazałam wyniki i sama wskazałam co jest nie tak.

"Ferrytyna jest w normie, nie ma powodów do niepokoju" - kolejny konował, który uważa, że ferrytyna na poziomie 17 jest w porządku. Uświadomiłam owego lekarza, jaki powinien być prawidłowy poziom ferrytyny w organizmie, aby włosy nie wypadały. Puścił mimo uszu.

Z moich ust padło słowo "trycholog". Rzekomy lekarz spojrzał na mnie jak na czubka w domu wariatów, zrobił minę i powrócił do czytania wyników. 

Za wysoka miedź, zbyt mały poziom cynku. Jedno z drugim w organizmie się wyklucza. Zbyt duża miedź powoduje zaburzenia wchłaniania cynku, czego objawem są wypadające włosy (ma to duży wpływ na niedokrwistość). To samo powtórzyłam Panu siedzącemu przede mną. "No tak, za duża miedź ma na to wpływ. Tak jest.".

To co mogę zrobić? Jakaś recepta na specyfiki i pozbycie się ogólnej niedokrwistości, bo takową mam? Może żelazo, cynk? A może dalsze badania? "Proszę kupić sobie w aptece (tutaj padła nazwa jakiegoś shitu, której nie pamiętam), to jest dobry suplement żelaza". Ale ja nie chcę suplementu! Przepisz mi Panie na receptę! "Nie, bo ja właściwie nie wiem w czym leży problem".

W tym momencie padłam na łopatki... "A jak się Pani odżywia? Proszę jeść więcej wołowiny, to żelaza będzie więcej". Jem czubku, w bardzo dużych ilościach... "To ja nie wiem jak Pani pomóc". Zbladłam... Osoba kompetentna, który uzyskała miano DOKTORA, ucząca się kilka lat i ona nie wie? Nie wytrzymałam i zapytałam "Czyli nie pomoże mi Pan, nie wie gdzie leży problem i co zrobić z tymi wynikami?", na co usłyszałam "Na prawdę nie wiem, proszę zmienić sobie odżywkę do włosów". Myślałam, że wstanę i go tam zmaskaruję....

Wstałam, parsknęłam "doktorowi" śmiechem w twarz, wyszłam i trzasnęłam drzwiami po czym poszłam porozmawiać z rejestracją.

Wizyta trwała może 3 minuty? Na pewno nie więcej. Nie dość, że koleś przymulony jakich mało, niezainteresowany pacjentem, to jeszcze niewykształcony! Każdy normalny lekarz, widząc moje wyniki zauważyłby, że coś tutaj nie gra. Chociaż próbowałby być mądry i w jakiś sposób pomóc. Dla tego Pana bardziej liczyło się to, że nie "ustrzelił" miliona w totka. Nie mogę nazwać go lekarzem, bo lekarz się tak nie zachowuje.

Wróciłam do domu i najzwyczajniej w świecie się poryczałam... 

Kilka dni temu minął dokładnie ROK odkąd wyszłam z jego gabinetu i zaczęłam szukać przyczyny wypadania włosów. Do tej pory jej nie znalazłam. Inaczej... dzięki Pani trycholog potencjalną przyczynę znalazłam. Potrzebuję jednak specjalisty, który spojrzy na to rześkim okiem i będzie mógł coś mi przepisać, bądź skierować na inne badania.

objętość moich włosów z przed miesiąca


Spędziłam rok na szukaniu, wydawaniu (spokojnie mogę powiedzieć - tysięcy) złotówek, kłuciu się, denerwowaniu i traceniu setek włosów dziennie. Póki co znam potencjalną przyczynę, dzięki człowiekowi po kursie! Nie lekarzowi. Wypadaniu jeszcze nie zapobiegam. Kto wie, czy nie jest już za późno i będzie można z tym coś jeszcze zrobić? Wspomagam się jak mogę. To witaminami, to kozieradkę, to pokrzywą...
No nic... Lecę szukać dalej. Dzwonię rejestrować się do kolejnego internisty, bo hematolog w moim mieście jest tylko jeden, w tym roku niedostępny.

Relacje wciąż będę zdawała na bieżąco, buziaki!


Bądź na bieżąco z postami :) 

https://www.bloglovin.com/blogs/curlyclaudie-swiadoma-pielegnacja-kreconych-19171391

http://www.facebook.com/curlyclaudie

http://www.instagram.com/curlyclaudie

Naturalny stylizator, żel z siemienia lnianego - GLUTEK


Cześć Kochani!

Jak się ostatnio trzymacie? Mnie dopadł totalny zjazd energetyczny... Zupełnie nic mi się nie chce, stąd też moja mała nieobecność na blogu. Wierzę, że wychodzę już na prostą i znowu będę mogła dzielić się z Wami tym co najlepsze! Jesień jest okropna... 



Dzisiaj przed Wami mały post z serii DIY! Podam przepis na przygotowanie żelu lnianego, potocznie zwanego glutkiem. Glutek, naturalny stylizator z nasion siemienia lnianego, idealny dla kręconych włosów. Co najlepsze, możecie zrobić go samodzielnie w domu, a jego koszt jest minimalny!

Żel z siemienia lnianego jest w 100% naturalny, nie zawiera silikonów, konserwantów, oblepiaczy oraz kompozycji zapachowych. Jest boskim nawilżaczem, za czym idzie, nie wysuszy on naszych kręciołków.

Po użyciu glutka, loczki są dostatecznie nawilżone, dobrze utrwalone i przede wszystkim zaskakująco zdefiniowane.

Przy małej ilości nałożonego żelu, włoski mogą się spuszyć. Podobnie jak w przypadku innych stylizatorów, gdy nałożymy ich za mało. Dość łatwo można przesadzić z jego ilością, co może zaowocować strąkami i brakiem objętości. Musicie poznać ilość idealną dla Waszych włosów. Wszystkiego dowiecie się oczywiście eksperymentując!

Przy nadbudowaniu żelu na włosach, ten zacznie się kruszyć i pojawią się biało - przezroczyste drobinki, przypominające łupież! Ale spokojnie, tak dzieje się dopiero wtedy, gdy nakładamy żel ok. 3 dni pod rząd - po umyciu, a następnie na sucho - podczas reanimacji. Na taki efekt narażone są osoby o ciemnych włosach, na których będzie to widoczne. Blondynki mogą spać spokojnie. 



Tak czy inaczej żel sprawdza się genialnie na mokrych, jak i na suchych włosach! Z ilością jak i z konsystencją musicie pokombinować sami - kwestia gustu.

Jak już wyżej wspomniałam, glutek jest stylizatorem naturalnym, za czym idzie może nie być wystarczająco mocny dla niektórych loków. W kupnych stylizatorach mamy kupę wspomagaczy i ulepszaczy, co zdecydowanie wpływa na efekt jaki daje nam stylizator. Zaobserwujcie jak glutek sprawdzi się u Was, może nie będzie tak źle? :) Z reguły sprawdza się bardzo dobrze i ma swoich wiernych fanów, w tym mnie.  

Ponadto glutek nie oblepia włosów, przez co ciężko je obciążyć. Loki nie wyglądają na tłuste, w dotyku również nie czuć warstwy filmotwórczej. 

glutek z dodatkiem olejku Isana Hair Professional Pol Care Haarol
Czas na mój przepis! :)

Składniki:

- 3 lub 4 łyżki stołowe siemienia lnianego (nie mielonego);
- szklanka wody (u mnie ok. 200 ml);
- garnek/ kubeczek stalowy;
- sitko bądź pończocha;
- pojemnik na żel;

Dodatkowo: ulubiony olejek. Dzięki jego dodaniu do żelu, włoski będą lśniące i wygładzone. ok. pół małej łyżeczki.


Sposób przygotowania: 

Do garnka/ kubka stalowego wlewamy odmierzoną ilość wody. Stawiamy na palnik gazowy o jak najmniejszych płomieniach. Od razu wsypujemy przygotowaną ilość siemienia lnianego. Całość pozostawiamy do zagotowania, co chwilę mieszając. Gdy miksturka zacznie już lekko bulgotać, należy mieszać ją bez przerwy. W ten sposób działamy ok. 3-5 minut, cały czas mieszając. Po upływie czasu, zdejmujemy garnuszek z palnika, a miksturkę przecedzamy przez sitko. Z mojego przepisu uzyskacie żel bardziej zbity, więc przy odcedzaniu należy trochę pomieszać w sitku, aby wycisnąć całość. Do przecedzonego już glutka możecie dodać odrobinę ulubionego olejku. Całość pozostawcie do ostygnięcia.

Żel należy przechowywać w lodówce. Poza lodówką wytrzymałby ok. 2 dni, po czym najzwyczajniej w świecie skiśnie i nada się jedynie do wyrzucenia. W lodówce powinien wytrzymać ok. tygodnia. Swój przetrzymuję w małym pojemniku na żywność.





Po wyschnięciu włosów z pewnością pojawią się strąki. Łatwo można się ich pozbyć. Jedyne co musicie zrobić, to nanieść odrobinę ulubionego olejku na dłonie, rozsmarować a następnie odgnieść (ugnieść) wystylizowane loki. Momentalnie włosy staną się miękkie, puszyste, a po strąkach nie pozostanie śladu, nie panikujcie! :)

Chyba wsio! Jak jest z Wami? Używacie glutka czy od niego stronicie? Osobiście go uwielbiam, jednak ograniczam jego używanie podczas deszczowych dni. Wtedy puch gwarantowany! Jakie są Wasze przepisy na idealny żel lniany? Piszcie, a 2 inne przepisy chętnie dołączę do tego posta!

Buziaki! :) 


Bądź na bieżąco z postami. :) 

https://www.bloglovin.com/blogs/curlyclaudie-swiadoma-pielegnacja-kreconych-19171391

http://www.facebook.com/curlyclaudie

http://www.instagram.com/curlyclaudie